TYGODNIK

W 7 dni dookoła kortu (odc. 33/2015)

Start Polskiej Ligi Squasha, zagraniczne posiłki, holenderskie wołanie o pomoc i czy Światowa Federacja Squasha mogłaby wygrać Top Model?

…o tym w najnowszym przeglądzie tygodnia.

.
.

/ 4 grudnia / – Przed weekendem okazało się, że zarówno Drużynowe Mistrzostwa Świata (Egipska Federacja Squasha ugięła się po rezygnacji 7 drużyn, które obawiały się o bezpieczeństwo), jak i Indywidualne Mistrzostwa Świata Kobiet (bo organizator źle policzył swoje fundusze i nie zadbał o sponsorów?!) jednak zostaną odwołane. Jedne i drugie na tydzień przed planowanym rozpoczęciem imprezy.

Brawo! W oczach sportowego świata poziom profesjonalizmu w squashu wygląda teraz mniej-więcej tak:

/ 5 grudnia / – Cameron Pilley zaliczył świetny tydzień występów w Hong Kongu. Pokonał najpierw Simona Rosnera, a później Gregory’ego Gaultier i Nicka Matthew, obu 3:0 (!). Przegrał dopiero w finale z Mohamedem El Shorbagy, ale wcześniej było widać, że czuje się bardzo pewny siebie.

…nawet podczas odbioru serwu. (Matthew ostatecznie piłkę odebrał, ale Australijczykowi niewiele zabrakło do nicku).

[facebook url=”https://www.facebook.com/7dnisquash/videos/1654902564789796/” /]


.
.
Jeszcze dwa ważne newsy z Hong Kongu. W styczniu będziemy mieć nowych liderów rankingu PSA: u mężczyzn prowadzenie odzyskał Mohamed El Shorbagy, u kobiet na prowadzenie wskoczy natomiast Laura Massaro (przegrała w finale z Nicol David).


Ten weekend zapamięta też Nicol David – w Hong Kongu awansowała do swojego setnego finału PSA w życiu. Tak, dobrze słyszeliście. Setnego. Oczywiście przy okazji go wygrała.

Żywa legenda.

/ 5 grudnia / – Początek tegorocznej edycji Polskiej Ligi Squasha ze wszystkimi jej zaletami i wadami. Moim zdaniem to jedne z najbardziej potrzebnych i najbardziej aktywizujących rozgrywek, budzących emocje czasami większe niż Indywidualne Mistrzostwa Polski.

Oczywiście zdarzają się ludzie, którzy występują w tych rozgrywkach na zasadzie „chcę dwa razy zdobyć punkty i więcej nie będę chodził”, ale to mniejszość. Na szczęście.

Chętnie porozmawiałbym o wynikach, ale tak już jakoś jest, że w 2015 roku musimy czekać 4 dni później, żeby dowiedzieć się jak grali nasi znajomi z kortów. W tym momencie na podstronie PFS z PLS póki co nie ma jeszcze nawet działu wyniki. Dzięki niebiosom chociaż za Best of Five i kluby, które używają ich systemu, bo tam możemy sobie sprawdzić wyniki sami i mogliśmy śledzić je na żywo.

Bardzo przydatne, kiedy – tak, jak ja – było się poza krajem, ale chciało się kibicować swojemu zespołowi. Szkoda, że mimo argumentów przemawiających za takim rozwiązaniem, nasze krajowe władze wciąż nie chcą wprowadzić używania Best of Five jako standardu choćby do Polskiej Ligi Squasha.

PS. na powyższym zdjęciu są poznańskie drużyny Malta Squash i MySquash. Nagranie (niecałego) pojedynku ich pierwszych rakiet możecie obejrzeć poniżej:

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=xuhA0QRCx8s&w=560&h=315]

/ 5 grudnia / – Najciekawiej zapowiadała się eliminacyjna rywalizacja w Warszawie. Już pierwsza kolejka nie zawiodła. Zobaczcie co po jej zakończeniu na swój fan-page wrzuciła drużyna CityFit Squash Team:

W skrócie, przepisy PFS mówią, że obcokrajowiec musi być pierwszą rakietą w każdym zespole. Niezależnie od tego jak gra w squasha, co z kolei można wykorzystać na różne sposoby. Takie były ostatecznie wyniki tego pojedynku drużynowego (zwycięski remis dla SquashCity):

citif

Zastanawiałem się chwilę, czy Squash City powinno się za siebie wstydzić, ale ostatecznie myślę, że obie strony mają rację. Oczywiście pięknie byłoby wymagać rozwiązania honorowego i nie-wystawienia pierwszej rakiety słabszej od pierwszego Polaka w składzie, ale skoro tak działają przepisy, co zrobić. Zwycięstwo w granicach przyjętych zasad to wciąż zwycięstwo nawet jeśli czasem smakuje nieco inaczej. Wiem, nie jest to przepis idealny, ale czy macie pomysł jak obiektywnie zapisać to w literze naszego squashowego prawa? Zatrudnimy komisarza, który będzie decydował, czy dany obcokrajowiec jest na pewno lepszy od pierwszego Polaka w składzie?

Tak sobie rozmyślałem aż ktoś zwrócił mi uwagę, że pod postem CityFit swój komentarz dodał też sam rywal Daniela Poleshchuka. I teraz już nic nie wiem.

Z czasów studiów pamiętam co prawda, że język angielski nie był nigdy najmocniejszą stroną eramusowych gości z Hiszpanii, ale Pan Angel chyba aż tak bardzo nie mógł pomylić znaczeń słów. Wychodzi więc na to, że napisał publicznie, że nie wiedział nawet, że bierze udział w rozgrywkach PLS (wiedział, że jest zgłoszony?), ale ktoś zaprosił go jeden mecz „w turnieju”, a on przyszedł, bo lubi grać w squasha? Wyobrażacie sobie ten dialog?

– Cześć Angel, wpadniesz jutro zagrać z takim jednym gościem o godzinie X, bo jest taki tam jeden turniej?
– Pewnie! Bardzo lubię squasha.

Mnie przekonało.

Niecierpliwie czekam na następne kolejki warszawskiego PLS!

/ 6 grudnia / – Jeszcze w temacie Warszawy i „afer”: mam złą wiadomość dla zawodniczek, które chciały za tydzień zagrać w turnieju kategorii A. W niedzielę wyglądało na to, że turniej… został już rozegrany. Przynajmniej na stronie organizatora.

Poniżej screen zrobiony w niedzielę (kliknij, żeby powiększyć):

Teraz drabinka została już „wyczyszczona”, ale jak widać, wstępnie w finale były Dominika Witkowska i Natalia Ryfa – nie wiadomo tylko kto wygrał. Cieszyła się też Kinga Szymaniak, która co prawda musi przymusowo zrezygnować z turnieju, ale była już wpisana jako półfinalistka. Teraz, kiedy organizator turnieju jednak się opamiętał, żeby nie bawić się drabinką na publicznej dostępnej stronie, pozostaje niepewność: czy wcześniej zagwarantowane miejsca rzeczywiście trzeba będzie wywalczyć na korcie…?

/ 7 grudnia / – Kiedy piszę te słowa (wtorek, późne popołudnie) nadal nie ma nowego rankingu PFS. W ostatnich tygodniach przyzwyczailiśmy się już, że pojawiał się co poniedziałek i że mocno obrywało się klubom, które nawet o kilka minut za późno dosyłały protokoły. A teraz go nie ma, ludzie zaczynają się martwić (szczególnie, że niektórzy spodziewają się sporych awansów po debiutach w Polskiej Lidze Squasha.

Dla nich zajrzałem ukrytą kamerą do siedziby naszej Federacji, żeby sprawdzić jak idzie zliczanie punktów do nowego rankingu. Z tego co widziałem, praca wre i może uda się jeszcze przed środą coś opublikować. Nagranie dzielnej załogi walczącej z punktami rankingowymi możecie zobaczyć poniżej:

/ 8 grudnia / – Na koniec szansa na zrobienie czegoś dobrego, pomoc w spełnieniu marzenia. Laurens Jan Anjema (ex-#9 PSA) prosi o wsparcie: w zeszłym roku z powodu kontuzji musiał pauzować 5 miesięcy przez co spadł w rankingu PSA na 33 miejsce. W międzyczasie w jego kraju zmieniły się zasady finansowania sportowców i jeśli nie jest w najlepszej 8 na świecie, nie może liczyć na żadne ministerialne wsparcie finansowe.

Anjema chciałby mieć szansę na ostatni atak rankingu przed końcem kariery. Kampania crowdfundingowa ma mu w tym pomóc. Holender próbuje uzbierać 10 tysięcy euro. 25% już zdobył. Całość chce przeznaczyć głównie na turniejowe wyjazdy.

Trzymam za niego kciuki, ale z drugiej strony pamiętajmy też, że każdy zawodnik, który zdecydował się na profesjonalnego squasha boryka się z takimi problemami. To zawsze smutne, że sport, który tak lubimy jest w stanie „wykarmić” (turniejami) tylko 15-20 najlepszych graczy świata… I pomyśleć, że 10 tysięcy euro to taka kwota, którą np. Cristiano Ronaldo zarabia w ciągu 5h.

PS. jeśli wpłacicie 5 tysięcy euro, to Anjema będzie grał w turniejach w koszulkach z logo Waszej firmy. Może ktoś jest zainteresowany? Zabawnie byłoby oglądać go co miesiąc na kortach PSA w koszulce z czymś w rodzaju „Marek Marecki Myjnia Samochodowa”.

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=OzouQLsblIs&w=560&h=315]

Miłego tygodnia i do przeczytania w kolejnych 7 dniach!

.
.

Adrian Fulneczek
adrian.fulneczek@gmail.com

 


ZAPISZ SIĘ DO DARMOWEJ PRENUMERATY!
CO TYDZIEŃ E-MAIL Z PRZYPOMNIENIEM O NOWYM TEKŚCIE:

[contact-form-7 404 "Not Found"]

Leave a Comment