TYGODNIK

W 7 dni dookoła kortu (#20/2018)

Plażowanie, medytacje nad kontuzjami i niesamowitością Miguela Angela Rodrigueza.

Od Bałtyku po angielski Hull, przez Biura PFS i z jednym okiem na Kielcach. Tak było w tym tygodniu:

/ 16 maja / – PFS opublikował ranking obowiązujący przed Indywidualnymi Mistrzostwami Polski 2018.

Komu starczyło punkcików z ostatnich 12 miesięcy możecie sprawdzić TUTAJ. Aktualne listy – czekające już zapewne na zatwierdzenie w Federacji – znajdziecie za to na stronie Mistrzostw, bo5.pl/imp18.

PS. losowanie drabinek, „PUBLICZNE”, zaplanowano na piątek. Co powiecie na to, żebyśmy napisali jakieś 100 maili do PFS z prośbą o robienie losowania w transmisji LIVE lub chociaż nagrywania jej i udostępnienia później zapisu wideo?

PS.2. pomijamy już, że co roku sugerujemy, że losowanie drabinek można sprzedać jako ciekawy – dla polskiego grona zawodników i ich rodziny, przyjaciół, kibiców – event, wpływający też na wizerunek Mistrzostw i całego polskiego squasha. Miło byłoby zobaczyć tym razem coś więcej niż wrzucone, gotowe drabinki w Excelu…

(Cichy, rozmarzony głos w głowie) może po zmianie władz zacznie to wyglądać lepiej?

/ 19 maja / – Baraże do finałów Polskiej Ligi Squasha.

Mamy już cały zestaw zespołów, które zagrają w Krakowie. Na ścianę wstydu trafiają też nowe zespoły, które potwierdziły udział w barażach, ale się na nich nie pojawiły.

– Jechałyśmy w związku z tym przez pół Polski, żeby dostać uścisk dłoni organizatora i usłyszeć, że awansowałyśmy do finałów. Mam nadzieję, że PFS przewiduje kary za takie zachowanie – napisała do nas jedna z niezadowolonych zawodniczek.

Przewiduje…?

PS. więcej o tym, kto awansował przeczytacie po kliknięciu w obrazek.

/ 19 maja / – (Jeśli ta część zacznie brzmieć jak tani coaching albo złote myśli z magnezów na lodówkę, przejdźcie dalej).

Jedziecie sobie 400km na turniej. Jesteście w dobrej formie, od kilku tygodni mocno trenujecie. Nie możecie narzekać na drabinkę. Mentalnie czujecie się podbudowani tym, że kilka godzin wcześniej awansowaliście po raz pierwszy do Indywidualnych Mistrzostw Polski. Wszystko wydaje się w porządku.

W pierwszym meczu gra się Wam świetnie i luźno. Prowadzicie, ale w pewnym momencie, już po akcji, robicie zwykły krok, stawiacie stopę na ziemi i… coś „łapie” Was w krzyżu.

I już nie jesteście w stanie zrobić kolejnego kroku.

Schodzicie z kortu, tarzacie się po podłodze i coś tam przeklinacie, próbujecie na szybko naprawić plecy, ale idzie średnio. Profesjonalna rada, z doświadczenia: jeśli po przejechaniu tych 400km z miejscowości, w której jest turniej zostało Wam już tylko dodatkowe 100km do morza, to podziękujcie za grę i jedźcie na plażę się rozciągać do końca dnia.

Ja pomyślałem w tamtym momencie, że przecież ciało nie będzie dyktowało mi co mam robić więc to pokonam. Jeszcze czułem się bohatersko, że biegam po korcie z zaciśniętymi zębami i jakoś nawet przechodzę dalej. Trochę liczyłem, że może w którymś momencie ból i blokada mnie „puszczą”. Nie puściły.

Kilka dni i wizyt u fizjoterapeuty później – wciąż z ograniczonymi możliwościami schylenia się – nauczyłem się dwóch rzeczy:

– na co dzień, kiedy wszystko działa, nie doceniamy tego, ile mamy szczęścia, że jesteśmy w stanie / że nasze ciała są w stanie grać w squasha. Brzmi dziwnie, ale jak nagle ma się problem z sięgnięciem do ziemi po piłeczkę i patrzy się jak wszyscy dookoła tego problemu nie mają, to nie jest to widok łatwy do przetrawienia
– następnym razem chyba wyjdę na tę plażę dużo wcześniej…

/ 19 maja / – Skoro o morzu mowa: różnie ludzie gadają, ale okazało się, że w Szczecinie go nie ma.

Na pocieszenie robią za to chociaż duże turnieje i pokazują, że międzyklubowa współpraca jest możliwa i opłacalna.

Więcej o Otwartych Mistrzostwach Szczecina 2018 przeczytacie TUTAJ.

/ 20 maja / – Inspirujące zakończenie British Open.

Pierwszy w historii tytuł dla gracza z Ameryki Południowej i to zdobyty po finale pełnym historycznych wymian (ta gdzie Kolumbijczyk rzuca się, wstaje i jeszcze wygrywa punkt… odwróconym boastem jest moją ulubioną).

Miguel Rodriguez był przez moment w pierwszej czwórce na świecie, ale później po długim okresie słabych wyników mocno spadł w rankingu. Jego droga po ten tytuł jest świetnym przykładem „podróży” każdego squashysty na dowolnym poziomie. Jeśli wierzysz, nie poddajesz się i wkładasz odpowiednie ilości pracy, to sukcesy mogą w końcu do Ciebie wrócić.

Więcej o obu finałach British Open pisaliśmy TUTAJ.

PS. Miguel od dłuższego czasu rywalizował z pokoleniem, które powoli przechodzi na emeryturę, ale on sam ma „dopiero” 32 lata. Teoretycznie dla wielu graczy na tym etapie zaczyna się – trwająca 2-3 sezony – „druga młodość”. Czy tak samo będzie w przypadku Rodrigueza? Trzymamy kciuki!

Sukces Rodrigueza oznacza też, że tego Pana ze zdjęcia poniżej raczej nie zobaczymy już na korcie w PSA. W rankingu „Road to Dubai” Matthew spadł na 9 miejsce (awansuje 8) i w finałach World Series wystąpi tylko jeśli któryś z graczy zakwalifikowanych wycofa się z imprezy.

/ 20 maja / – British Open nie przeszkodziły naszej ulubionej kandydatce na nowego Prezesa PZSQ kontynuować swojej kampanii.

Na swoim blogu wyborczym Rosanna Radlińska-Tyma zdążyła w tym tygodniu m.in.:

– podrzucić konspekty zajęć z dziećmi w różnym wieku dla trenerów
– zwrócić uwagę, że według niej Polski Squash na Twitterze pisze właściwie sam ze sobą
– dodać kilku selfików z gwiazdami

Nie lekceważyłbym tego ostatniego, bo wiemy trochę więcej – ale nie możemy zdradzić szczegółów – i powiemy Wam, że przy takich selfikach Radlińska-Tyma prowadzi też różne rozmowy. Nie uwierzycie jak szybko można dogadać dla polskich trenerów najlepsze możliwe szkolenie w Europie i kursy z zagranicznymi ekspertami dla polskich sędziów.

Tzn. nie uwierzycie, bo jesteście przyzwyczajeni do tego, jak działało to dotąd. Dlatego już czas na zmianę i takie osoby u sterów, które będą kierowały organizacją dla dobra ogółu.

Osoba… do której chętnie uśmiecha się nawet Ramy Ashour!

/ 22 maja / – Klub Play Kwadrat stworzył sobie trochę Facebookowych problemów jedną linijką tekstu na plakacie.

Piëdro Schweertman, ex-#63 PSA i 2x Mistrz Holandii (po przejściu na emeryturę LJa Anjemy), od jakiegoś czasu prowadzi zajęcia w warszawskim klubie. Oczywiście warto taki fakt promować, ale robiąc to, pewnie warto też uważać z doborem epitetów.

Np. określenie „najlepszy dostępny trener w Polsce” może budzić wątpliwości i emocje. Przede wszystkim dlatego, że „najlepszość” trenerów jest o wiele trudniej sprawdzić niż „najlepszość” zawodników. O ile to w ogóle możliwe.

Zostawiamy Was z tym filozoficznym pytaniem (i darmową reklamą treningów z Piedro!) do rozmyśleń przez następne 7 dni.

Powodzenia w losowaniach IMP i do przeczytania za tydzień!

Leave a Comment