Siódma rakieta świata, Amanda Sobhy, przyznała, że spędza teraz w tygodniu kilkanaście godzin na korcie, dając lekcje klientom, żeby mieć pieniądze na rachunki.
Koronawirus nie oszczędził żadnej dziedziny życia, ale świat sportu i kultury, to dwie z najbardziej dotkniętych przez pandemię dziedzin. W squashu zarabiania na samych turniejach nigdy nie było łatwe, ale ścisła czołówka mogła spać w miarę spokojnie.
Jak pokazuje przykład Sobhy, przedłużający się brak turniejów sprawił, że nawet siódma rakieta świata musi szukać dodatkowych środków dla reperowania domowego budżetu.
Amerykanka, która 10 grudnia wygrała 3:2 z Nour El Sherbini w ćwierćfinale CIB Black Ball Open 2020, mniej niż miesiąc później pisała na swoim Twitterze:
– Skoro teraz daję prywatne lekcje kilka razy w tygodniu po kilka godzin dziennie (trzeba jakoś płacić rachunki), potrzebuję porad jak uratować moje stopy i skąd brać energię, kiedy mam kilka lekcji z rzędu. Pomóżcie ratować moje stopy!
Kilka dni później, po przeczytaniu komentarzy, Sobhy dodała kolejną aktualizację:
– Przeczytałam wasze porady i zainwestowałam we wkładki i nakładki żelowe do butów, żeby ocalić moje stopy. Przede mną mocny tydzień. Treningi z ludźmi we wtorek i czwartek popołudniu + 6 godzin w sobotę i niedzielę. I to wszystko w masce! Módlcie się o moje przeżycie!
Sobhy przedstawia tę sytuację humorystycznie i dobrze, że znalazła sposób, żeby sobie teraz radzić.
Problem w tym, że profesjonalni zawodnicy nigdy nie zarabiali zbyt dobrze, a na ich „pensję” poza turniejami składały się m.in. mecze ligowe, gościnne występy, otwarcia klubów, nieco sponsoringu czy campy dla amatorów.
Teraz w wielu krajach, prawie każde z tych środków dochodów zostało im zabrane, a kalendarz PSA World Tour jest na ten moment pusty (na szczęście pojawia się więcej turniejów typu Challenger, ale nawet tam pula nagród jest obcięta o 50%).
- Adrian Fulneczek
adrian.fulneczek@gmail.com