NEWS TYGODNIK

W 7 dni dookoła IMP 2019

Kilka spraw po Indywidualnych Mistrzostwach Polski z kortów i jego najbliższych okolic.

W poniedziałek tutaj pisaliśmy o wynikach i zwycięzcach wrocławskiej imprezy. Poniżej mniej poważne spojrzenie na poboczne, ale mimo wszystko ciekawe, mistrzowskie wydarzenia.

1. Nie znamy się na squashu

Warto to sobie powiedzieć na samym początku i mieć z głowy. W ankiecie na Mistrza Polski mężczyzn wymieniliśmy aż 9 (!) nazwisk, ale… żadnym z nim nie było „Jarota”.

Cóż, sorry Filip. Musieliśmy to zobaczyć, żeby uwierzyć. Po prostu się nie znamy.

Na szczęście, dodaliśmy chociaż możliwość „Ktoś inny”, w której wierni fani ze Szczecina mogli stawiać na swojego zawodnika (mamy dowody w komentarzach, że z taką intencją robił to np. pan Jacek G.), a inni (np. pan Marek z Wrocławia) podbijać swój wynik z kilku kont.

2. Ale umiemy narzekać

..i regularnie przeglądamy squashowego Facebooka. W związku z tym, proste pytanie: od ostatnich finałów juniorskich IMP minęło właśnie 10 dni, ale czy ktoś widział chociaż jedną, przygotowaną przez organizatorów galerię zdjęć z Mistrzostw „nieletnich”?

Albo chociaż zbiór fotek dzieciaków w każdej kategorii z podium, z pucharami? My też nie.

Z tym ostatnim (pucharami) też był kłopot, bo juniorzy dostali zamiast nich medale. Czyli trochę niezgodnie z regulaminem, ale podobno to ma zostać jeszcze naprawione.

Wracając do zdjęć. W turnieju seniorów nie było wiele lepiej. Pojawiło się tylko trochę fotek z wybranych meczów ze szklanki i to tyle.

Sugestia dla osób organizujących w przyszłości coś najwyższej rangi: dodając zdjęcia i oznaczając w nich graczy, Wasza impreza na bieżąco osiąga znacznie lepsze zasięgi, angażuje większe grono osób. Obszerna galeria po turnieju to obowiązek i potwierdzenie, że coś takiego się wydarzyło.

Gdyby nie fakt, że genialne zdjęcia ostatniego dnia zrobił wrocławski fotograf Andrzej Rodzin i podesłał je do 7 dni, to finał moglibyśmy wspominać tylko na zdjęciach z telefonów komórkowych kibiców. A tak, ujęciami tego profesjonalisty żył w niedzielę cały squash-facebook i zachęciły one też szczecińską prasę do publikacji artykułów o Mistrzostwie Filipa Jaroty.

PS. informację dla tamtejszej prasy przygotował Squash Zone Club (i bardzo dobrze), ale moim zdaniem to należy do PODSTAWOWYCH zadań Polskiego Związku Squasha: przygotowywanie informacji prasowych po każdej takiej imprezie i wpychanie ich mediom, choćby na siłę.

Tak się oczywiście nie dzieje i nie zacznie dopóki nie zostanę nowym Prezydentem Związku. No trudno, do soboty jeszcze jakoś wytrzymamy.

3. Najważniejsze pytanie finału

Prawdziwa wiadomość, którą dostałem w sobotę wieczorem:

„Najważniejsze pytanie po finale, to gdzie wylądowała rakieta Pełcza po ostatniej piłce? Na relacji wyglądało jakby nie wróciła z kosmosu.”

I wiecie co? Ona naprawdę nigdy nie spadła na kort.

..bo wyleciała poza niego, nad ścianą przednią i wylądowała niedaleko pobliskiego sklepu jubilerskiego.

To prawda, że przegrana w finale Mistrzostw Polski nie jest w Top10 momentów, kiedy łatwo opanować emocje, ale to naprawdę nie był zbyt roztropny ruch. W sobotni wieczór w pełnym centrum handlowym? Kobiety, dzieci, wózki? Mogło się skończyć bardzo niezabawnie.

Not cool.

Ps. a przecież dzień wcześniej, o potencjalnym ryzyku podrzucania rakiety w ten sposób, wszystkich młodszych kolegów próbował nauczyć Marek Wojnarski:

4. Tego na kursach sędziowskich nie ma

Na pewno najbardziej interesujący z ćwierćfinałów – sądząc po ilości wiadomości z prośbą o jego szerokie opisanie – zagrali Michał i Mateusz Kotra.

Ja wolę popatrzeć na to spotkanie jako pretekst do nauczenia się czegoś o zasadach. Szczególnie w tej sytuacji, przy stanie 2:1 dla Michała, ale 10-9 dla Mateusza. Mateusz upada w drodze do piłki (krzycząc przy tym z bólu), ale ją odbija. Michał trafia w blachę, ale sędzia – mimo protestów – nie przyznaje mu LETa za to, że jego rywal krzyknął. Jest 2:2.

To jednak nie koniec sędziowskich zagwozdek. Teraz arbiter musi ustalić ile czasu dać Mateuszowi na poradzenie sobie z kontuzją. Jeśli uzna, że zawodnik sam sprowokował swój uraz, to po 3 minutach musi być gotów do gry albo oddać kolejnego seta (czyli tutaj = cały mecz).

Self-inflicted czy contributed?

Ostatecznie sędzia postawił na tę drugą opcję i zawodnicy wrócili na kort dopiero po 13 minutach. Kontuzjowany gracz miał twierdzić, że kontuzję spowodowało uderzenie w łokieć rywala, co usprawiedliwiałoby danie mu więcej czasu na powrót.

Piąty set toczył się co prawda już raczej pod dyktando Michała, bo po Mateuszu wciąż było widać skutki urazu z końcówki czwartej partii.

Spokojnie było jednak tylko do stanu 6-3, kiedy to Michał zaczął mieć problemy ze skurczami. Sędzia – słusznie i zgodnie z zasadami – nalegał, żeby zawodnik grał dalej. Ten, po długim kozłowaniu z jednym kolanem na ziemi, wreszcie zaserwował, ale jego brat nie reagował. Michał poszedł po piłkę jakby właśnie zdobył punkt.

W tym momencie cierpliwość stracił sędzia.

„YES LET, nie był gotowy. Bardzo proszę grajcie. To jest irytujące dla sędziego, dla widowni i dla całego squasha. Proszę Was, żebyście skończyli ten mecz jak zawodnicy.”

Set zakończył się wynikiem 11-3 dla Michała (późniejszego brązowego medalisty po świetnym i głównie czystym meczu z Wojtkiem Nowiszem), ale nie wiadomo, czy to koniec historii tego spotkania.

Jeśli jeden z sędziów rzeczywiście wyśle do PZSQ pismo w tej sprawie, to możliwe, że nad ewentualną karą dyscyplinarną dla graczy będzie jeszcze musiał debatować Sąd Koleżeński .

5. Co z losowaniem?

W poprzednich edycjach IMP w Kielcach (na obrazku poniżej) i Szczecinie, pojawiła się nowa squashowa tradycja: przed finałami indywidualnymi, losowano też drabinki Drużynowych Mistrzostw Polski.

W tym roku niestety nie kontynuowano tego dobrego zwyczaju.

Ale spokojnie. Kiedy w sobotę zostanę nowym Prezydentem PZSQ..

6. Magic Mark


Ex-faworyt wrocławian, Marek Wojnarski, przez rok głównie odpoczywający od squasha, zdaniem wielu nie miał w tym turnieju dojść daleko. Zakończył go o trzy piłki od Top4 Mistrzostw Polski.

Nagrania jego spotkań ze szklanego kortu można pokazywać szkoleniowo i uczyć taktyki gry na „szklankach”. Trzy złe decyzje zaliczył dopiero od stanu 8-8 w piątym secie ćwierćfinału z Wojtkiem Nowiszem. Gdyby nie to, byłby w półfinale i może nawet na podium.

Występ Wojnarskiego był też dobrym wstępem do książki o psychologicznych sztuczkach w squashu, pewności siebie i trudności grania z rywalem, który „nie ma nic do stracenia”.

Mecz II rundy. Wrocławski klasyk, Wojnarski vs Rykowski. Spotkanie zaplanowane na 16:00. Wesoły Wojnarski pojawia się przed kortem 15:59, jeszcze nieprzebrany i uzgadnia z sędzią, że skoro ma jeszcze 15 minut, to szybko wyskoczy jeszcze do toalety.

Na pół godziny przed ćwierćfinałem podobno poważną i długą rozgrzewkę prowadził Nowisz. Wojnarski znowu pojawił się chwilę przed, zdjął klapki, założył Babolaty (LOKOWANIE PRODUKTU!) i wszedł grać. Il Fenomeno.

7. Zmiana pokoleniowa?

Pisaliśmy przed początkiem turnieju, że młodzi gracze pierwszy raz będą mieli naprawdę realne szanse na najwyższe miejsca. Filip Jarota to niespodzianka, która podkręciła średnią, ale poza nim kolejny mocny turniej zagrał Adam Pełczyński (2017 – srebro, 2018 – brąz, 2019 – srebro), a Adrian Marszał wygrał 3:0 w ostatnim meczu z Przemkiem Atrasem (przełom?).

Piotr Hemmerling odpadł wcześniej po długiej bitwie z Mateuszem Kotrą, ale musiał brać w niej udział przez niższe rozstawienie wynikające z dyscyplinarnie obniżonego rankingu („karne zera”).

Za rok na pewno ta -reprezentacyjna- czwórka będzie jeszcze mocniejszymi faworytami, ale pamiętajmy, że IMP to też tylko jeden weekend squasha. Nie skreślałbym takich graczy jak Atras, Nowisz czy Kotra, którzy na przestrzeni całego sezonu na pewno wciąż będą widoczni w czołówce.

Filip Jarota już zapowiedział, że nowy, ostatni juniorski sezon będzie chciał wykorzystać głównie na europejskie turnieje w swojej kategorii wiekowej.

Poniżej Top10 Mistrzostw + wiek:

1. Filip Jarota (18 lat),
2. Adam Pełczyński (23 lata),
3. Michał Kotra (25 lat)
4. Wojtek Nowisz (32 lata)
5. Adrian Marszał (23 lata)
6. Przemek Atras (35 lat)
7. Mateusz Kotra (27 lat)
8. Marek Wojnarski (30+)
9. Piotr Hemmerling (20 lat)
10. Dariusz Filipowski (28 lat)
—–
13. Jakub Pytlowany (16 lat)
16. Piotr Nowak (17 lat)
18. Michał Jachimowicz (23 lata)
21. Kamil Przybitkowski (19 lat)
25. Bartosz Rewilak (20 lat)

8. Dekada Kamińskiej

W turnieju damskim tak naprawdę niespodzianek nie widzieliśmy. Wygrała, zgodnie z planem, Karina Tyma, z którą (też zgodnie z planem) w finale powalczyła (coraz lepsza) Natalia Ryfa.

Z wydarzeń rzucających się w oczy, wielu kibiców zwracało uwagę na łatwość półfinałowego zwycięstwa Tymy z broniącą tytułu Magdą Kamińską. Cóż, Karina ciągle podnosi poziom, a poza tym złe mecze po prostu się zdarzają. No i szklanka to zdecydowanie bardziej naturalne środowisko dla 18-latki.

Już o tym wspominałem, ale warto powtórzyć, że mimo niezadowalającego wyniku w tym roku, Kamińska zdobywając medal, zaliczyła dziesiąte IMPy z rzędu, w których stoi na podium. To spore osiągnięcie. Brakuje jej już tylko jednego krążka, żeby wyrównać rekord Dominiki Witkowskiej (która też nie odpuszcza i nadal jest w Top4 Mistrzostw).

9. Meczowa integracja

Kort w galerii handlowej to super, super, super sprawa. Naprawdę. Niemal „samograj” chociaż oczywiście słońce na korcie, brak muzyki lub stałego spikera zachęcającego ludzi do zajrzenia, co tam się dzieje nieco odbiera od ogólnego wyniku.

Wydaje mi się też, że w przeszłości też lepiej udało się wykorzystać najważniejsze, „szklankowe” mecze. Dojazd z klubu do Magnolii dla zawodników biorących udział w turnieju, to w środku dnia było prawie Mission Impossible. Mając 3h na zagranie meczu, rozciągnięcie, prysznic i zjedzenie czegoś, prawie nikt nie ryzykował wybrania się ‚na szklankę’.

Przez to było przy niej trochę pustawo, a wiadomo, że to gracze najczęściej wypełniają widownię squashowych eventów. Zazwyczaj na szklance rozgrywano tylko mecze wieczorne więc te najważniejsze każdy miał okazję zobaczyć. Były mini-świętem.

Tym razem półfinały wyszły z klubu, ale nie mogli pójść za nimi zawodnicy, którzy grali w tym samym czasie mecze 7 kilometrów dalej na tradycyjnych kortach.

Nieco później mogłyby się też zacząć mecze medalowe. Spotkanie o brąz pań zaczynało się równo z ostatnią serią spotkań mężczyzn w klubie. Opóźnienie go o 45min-1h chyba aż tak dużo by nie zepsuło?

Ktoś zasugerował też, żeby może na przyszłość spróbować zrobić osobny „dzień finałów” na szklance, które mogliby wtedy obejrzeć wszyscy. – To pomogłoby też w integracji naszego środowiska, co jest bardzo ważne – argumentował. Trudno się z tym nie zgodzić. Ale jak to przeprowadzić…?

Tego już nie powiedział.


To by było na tyle pochwał i narzekań po IMPach. Udanych wyborów PZSQ (jeśli do nich dojdzie) i losowania DMP (jeśli kiedyś się wydarzy).

Do usłyszenia po Drużynówce!

Adrian Fulneczek
adrian.fulneczek@gmail.com

Leave a Comment