Niszowy padel promuje się w Polsce lepiej niż squash?
W niedzielę na oficjalnym profilu Miasta Stołecznego Warszawa na Facebooku (190 tys. fanów) pojawił się filmik „Padel nad Wisłą”, reklamujący miesięczny event związany z tym sportem w Warszawie. Mieszkańcy stolicy mogą grać za darmo, na miejscu dostaną sprzęt i w wybranych godzinach opiekę instruktora.
Wspomniany materiał poniżej:
O akcji, którą Polska Federacja Padla przeprowadza we współpracy z miastem i jedną z jego dzielnic pisały też media (np. warszawa.naszemiasto.pl z 180 tys. fanów na Facebooku).
Prostsza wersja spotu, reklamującego postawienie specjalnego kortu nad Wisłą, wyświetlana jest też na nośnikach komunikacji miejskiej w stolicy. To dodatkowy, ogromny zasięg reklamy.
Trudno będzie znaleźć warszawiaka, który nie usłyszy o możliwości pogrania w padla (‚nad Wisłą”). Taka akcja promocyjna to bez wątpienia wielki sukces dla tak młodego (nad Wisłą) sportu. Polska Federacja Padla podaje na swoim Facebooku, że w całym kraju jest… 9 kortów do padla. Jeśli nadal będą prowadzić tak swoje działania marketingowe, to liczba pewnie szybko wzrośnie.
Zresztą, równie popisowym ruchem było powołanie do reprezentacji Polski w padlu Jerzego Janowicza – co oczywiście też podłapały ogólnokrajowe media (screen poniżej). Pomogło trochę szczęście: jak tłumaczył sam Janowicz, padel był jedynym sportem rakietowym, który nie obciąża nadmiernie jego kolana, którego kontuzję leczy i pomagał mu w przygotowaniach do powrotów na korty tenisowe. Większość osób dostanie jednak tylko prosty, pozytywny przekaz: „Janowicz gra w padla? To musi być fajny sport!”.
O wcześniejszych materiałach m.in. w telewizji TVN („Wow! Nowy sport w Polsce, poznajcie padla!”) nawet nie chcę się rozpisywać. Prawda jest po prostu taka, że od blisko roku patrzę na działania Polskiej Federacji Padla i nie mogę przestać im zazdrościć. Robią dokładnie to, co moim zdaniem w naszym sporcie powinien przede wszystkim robić Polski Związek Squasha (a wcześniej PFS).
Tak, squash czasem pojawia się w mediach przy okazji dużych imprez (IMP, DMP lub turnieje międzynarodowe), ale działania te napędzają osoby związane z klubem-organizatorem, a nie przedstawiciele Związku. Chciałbym, żeby PZSQ (i wcześniej PFS) sam wysyłał do polskich mediów własne notki prasowe, organizował konferencje prasowe, zaczynał akcje promocyjne w okresach innych niż tylko dwa tygodnie w roku związane z Mistrzostwami.
Nie widzę, żeby to się działo, a jak pokazuje nam padel… to jest możliwe. Okej, wystawienie na miesiąc kortu pokazowego do squasha kosztuje za dużo. Zgoda. Ale co z prostszymi ściankami do nauki squasha wystawionymi w popularnych miejscach w całym kraju? Co z kilkoma telefonami do znajomych tenisistów i próbą ściągnięcia gwiazdy na kort do squasha? Agnieszka Radwańska na zgrupowaniu reprezentacji Polski lub nawet grający w jakimś meczu towarzyskim? Impossible is nothing, jak to mówią.
Możliwości jest zresztą niemało. No i mieliśmy o kilka ładnych lat więcej niż padel na takie ruchy.
Szczególnie, że w polskim squashu przemawiają za nami – naprawdę imponujące – liczby. Oczywiście podobne akcje mogą przeprowadzać same kluby czy inne osoby prywatne. Ja mogę dalej pisać teksty albo zaprosić na squasha Zbigniewa Stonogę czy LittleMonster96, licząc, że nagrany z nimi filmik dotrze do ich fanów i w ten sposób pomogę naszej dyscyplinie. I przypuszczam, że ani ja, ani polskie kluby nie przestaniemy tego robić. Wszyscy chcielibyśmy chyba jednak, żeby hasło ze strony PZSQ:
„Polski Związek Squasha jest organizacją non-profit, której głównym celem działania jest propagowanie squasha jako dyscypliny sportowej oraz formy aktywnego wypoczynku w Polsce.”
..odnosiło się też do prowadzenia „centralnie-planowanych” działań marketingowych i żeby ich efekty były widoczne tak dobrze, jak efekty działań prowadzonych przez Polską Federację Padla.
Na koniec powinniśmy podziękować padlistom. Tak się składa, że w prawie każdym przekazie medialnym na temat ich sportu pojawia się najpierw wyjaśnienie, czym ten sport jest. Regularnie w definicji pada nasze słowo klucz: „padel to mieszanka SQUASHA i tenisa”. Martwi mnie tylko fakt, że były już takie dni, kiedy sprawdzałem najnowsze alerty z serwisów informacyjnych ze słowem „squash” i widziałem… więcej newsów o padlu niż o squashu.
– Adrian Fulneczek, 7 dni
adrian fulneczek@gmail.com
PS. w relacji z ostatniego Walnego Zebrania PZSQ pojawia się fragment sugerujący, że Związek został (w czerwcu 2018r.) poinformowany o istotności „działań komunikacyjnych” i uznał tę prezentację za „inspirującą”. Czekamy na efekty! Cytat poniżej:
„(…) Na koniec nieformalnej części zjazdu delegatów omówiono podstawowe i ważne elementy komunikacji i public relations, które Polski Związek Squasha powinien wziąć pod uwagę podczas tworzenia w przyszłości swojej własnej strategii. Animatorem tej części spotkania był właściciel zarządzający agencji reklamowej dogłębnie zaznajomiony z historią Polskiego Squasha, specyfiką sportu i osób z nią związanych. Zwrócono uwagę, że choć trudno jest mierzyć efekt marketingowy działań komunikacji i PR, to bez wątpienia przyczyniają się one do popularności dyscypliny wśród społeczeństwa, jej postrzegania, a przez to do rozwoju wszystkich powiązanych ze squashem stron takich, jak kluby sportowe, gracze weekendowi, zawodnicy kwalifikowani, trenerzy, sędziowie, organy władzy państwowej i lokalnej, inne sporty, czy także media w szerokim znaczeniu tego słowa. Prezentacja została uznana za inspirującą wybiegając poza tradycyjnie omawiane tematy podczas tego rodzaju spotkań.”