TYGODNIK

W 7 dni dookoła kortu (#15/2018)

Przede wszystkim ostatni przegląd wrocławskich ciekawostek, teorii spiskowych niezręczności i kontrowersji.

/ 12 kwietnia / – Po ponad godzinnej rozmowie telefonicznej mogę Wam powiedzieć, że ktoś spoza „obecnie rządzących” zdecydował się kandydować na stanowisko Prezesa Polskiego Związku Squasha.

Na teraz mogę Wam powiedzieć tylko, że będzie na kogo zagłosować.

Ważniejsze pytanie to jednak, czy Wasze kluby będą miały prawo głosu? Pamiętacie, że prośbę o przystąpienie do PZSQ trzeba wysłać przed 30 kwietnia.

Zostało mniej niż 2 tygodnie.

/ 12 kwietnia / – Daryl Selby oprowadza nas po swoim „biurze”.

Chodzi oczywiście o szklany kort, na którym tylko pewien nieduży procent amatorów miał okazję grać. O tym, że piłka odbija się niżej, spada krócej i jeszcze gorzej reaguje na ściany boczne, możecie posłuchać w filmiku poniżej:

/ 13 kwietnia / – Mamy nowy adres, www.squash7dni.pl!

Nowa wersja strony będzie jeszcze troszkę ewoluowała, ale ma nam pozwolić na lepszy, szybszy i intensywniejszy przepływ squashowych informacji.

Dodajcie więc do ulubionych i wpadajcie tak często, jak to możliwe!

/ 13 kwietnia / – Kwalifikacje do turnieju głównego kategorii A.

Organizatorzy mieli ciekawy pomysł: „sędziują dwie osoby”. Mi od początku wydawał się trochę ryzykowny (nie raz, nie dwa ktoś pokłócił się na korcie i nie chciał potem oglądać rywala), mimo że w zamyśle szczytny (uczy, że to, co w klatce zostaje w klatce).

Okazało się, że do żadnej przemocy rzeczywiście nie dochodziło, ale wpadek przy próbach nawiązywania konwersacji nie brakowało. Dobre intencje nie zawsze wystarczają.

Przykład:
Osoba, która wygrała i awansowała do turnieju głównego do osoby, którą przed chwilą pokonała.

– Muszę iść po laptopa, bo wiesz, lista zgłoszeń była taka, że można było trafić na kogoś naprawdę mocnego i odpaść więc nawet nie rezerwowałem noclegu.
– (kłopotliwa cisza)
– No… to idę po tego laptopa.


/ 14 kwietnia / – 
Temat, który ma najmniejsze szanse zdominować konwersacje wszystkich w pierwszym dniu turnieju kat. A? Serwery, niedziałające serwery.

Z jakiegoś powodu tuż przed początkiem sobotniego grania strona TournamentTools ze wszystkimi wynikami, drabinkami i harmonogramem przestała działać.

Na teraz nie ma jeszcze pewności, czy widoczny na poniższym nagraniu, zamaskowany mężczyzna z wytatuowanym logo Best of Five na prawej dłoni, wychodzący z serwerowni TTools, ma jakiś związek ze sprawą…

PS. żarty żartami, ale to nie był atak konkurencji (pytałem!). Wpadka nieprzyjemna i w każdym innym tygodniu życia pewnie byłbym bardziej krytyczny, ale że sam spędziłem wiele ostatnich dni, próbując opanować nowy serwer dla nowej strony 7 dni, to będę wyrozumialszy.

Chociaż nie wiem, czy na takie same uczucia będzie stać organizatorów, którzy nagle musieli odkopać sporo kartek i opanować mały chaos.

Turniej seniorów to zresztą jeszcze pół biedy, ale w tym samym czasie grali też juniorzy, a tam nawet kiedy wszystko jest na monitorze, to rodzice pytają „przepraszam, tu jest napisane, że Jasiu gra ze Stasiem o 12:00 na korcie 21. Czy to znaczy, że Jasiu gra ze Stasiem o 12:00 na korcie 21?”.

Wyobrażacie sobie co tam się musiało dziać, kiedy nagle nie wiedzieli nic…? Auć!

/ 14 kwietnia / – Ćwierćfinał turnieju kat. A,  Wojtek Nowisz vs Mateusz Kotra. Jak to określił ktoś przed meczem, pojedynek: Gentlemana z Enfant terrible polskiego squasha.

Godzinę później okazało się, że to był najczystszy i najpłynniejszy mecz na całym turnieju. Sama przyjemność dla sędziego, którego głównym zadaniem było tylko klikanie kolejnych punktów.

(Cytując Przemka Atrasa po wygranym finale) można?! Można!

PS. A skoro o tych punktach mowa, to było ich sporo. Szczególnie w pierwszym secie, który trwał 24 minuty i zakończył się wynikiem… 23-21.

Powtórkę tego seta i całego spotkania znajdziecie TUTAJ.

/ 15 kwietnia / – Finały, finały, finały!

Starałem się do tego momentu rzadko używać nazwiska „Atras”, bo miałem wrażenie, że przez cały weekend spoooro już o nim napisałem.

Mogę przynajmniej teraz udawać, że od początku stawiałem na lidera rankingu PFS w tym turnieju (stawiałem, że dojdzie do finału, ale że tam wygra – i to 3:0! – to już bym nie zgadł).

Z perspektywy kilku dni jeszcze ciekawiej wygląda post, który Atras dodał na swoim fanpage’u jeszcze przed turniejem. Jak dla mnie, ujmująco i niespotykanie szczery. Niewiele sportowców jest gotowych pisać publicznie o swoich słabościach, niestabilnościach, smutku i braku poczucia dowartościowania.

Squash jest jednak świetną ucieczką. Udowodnił to James Willstrop, który w swojej autobiografii przyznał, że kiedy był #1 rankingu PSA, przechodził jeden z najgorszych momentów w życiu osobistym.

Jak widać, natłok wyzwań działa póki co podobnie na Atrasa, który zrobił jak zapowiedział: wszedł na kort i po prostu cieszył się z gry.

Myślę, że widzom tez miło się oglądało jego grę. Mam sporo nagrań z przodu kortu z meczu półfinałowego, Atras – Pełczyński i prawie każde nadaje się na poradnik „jak volleyem i dobrą długością stwarzać sobie przewagę na backhandzie”.

Zwycięzca ostatniego w tym sezonie turnieju kat. A naprawdę wie jak to robić.

https://www.facebook.com/7dnisquash/videos/2046086545671394/


Ale, czy Atras wie też… jak celebrować taką wygraną?

Pytam przewrotnie, bo zaraz po finale doszło do małej dyskusji na ten temat. Atras podziękował przeciwnikowi za mecz, poczekał aż ten wyjdzie z kortu i dopiero wtedy podniósł obie ręce do góry i krzyknął „Tak! Tak! Wygraałem!”.

Jak dla mnie, wszystko w porządku i bardzo grzecznie, jak na pierwszą od 4 lat wygraną z największym rywalem na krajowych kortach. I tak byłem pod wrażeniem, że Atras tak długo opanował emocje.

Mateusz Kotra, wtedy już w drodze do szatni, po tych okrzykach radości postanowił z kolei, że na moment wróci na kort i – jako bardziej doświadczony w wygrywaniu turniejów kat. A – podpowie coś Atrasowi.

Trochę dziwnie to wyglądało, ale było niegroźne. Najlepsze, że nikt nie wie dokładnie jakie słowa padły z ust ex-Mistrza Polski więc spekulować można teraz trochę jak w przypadku Zinedine’a Zidane’a i Marco Materazziego.

https://www.facebook.com/7dnisquash/videos/2046180862328629/


Jestem zdania, że między innymi (głównie?!) po to próbuje się NIE przegrać, żeby potem nie musieć znosić celebracji rywala. Bo jeśli już się przegrało, to w pakiecie z tym dużym L trzeba przyjąć – nawet najbardziej irytujące – okrzyki.

PS. co do finału, to on akurat mocno nie wyszedł Mateuszowi Kotrze (na pocieszenie pozostaje wspomnienie TEGO SHOTA) i moim zdaniem, nie oddaje jego obecnej dyspozycji. We wcześniejszych rundach, kiedy Kotra był pod presją, wrzucał wyższy bieg i po prostu odjeżdżał rywalom. No i znowu ruszał się po korcie jak za (naj)lepszych czasów.

A może to po prostu znaczy, że Przemek Atras gra teraz tak dobrze? Lepszego momentu wybrać nie mógł, bo już za 1.5 miesiąca Mistrzostwa Polski! Emocje, emocje, emocje!

/ 16 marca / – Fares Dessouki zaczyna ćwiczyć trochę mocniej.

Pisze też, że za 6 tygodni będzie mógł biegać. Kibicujemy mu, ale to trochę potwierdza to, o czym pisaliśmy tydzień temu.

Fares wyszedł na mecz w Drużynowych Mistrzostwach Egiptu, jako pierwsza rakieta, tylko po to, żeby jego drużyna miała większe szanse na wygranie spotkania na niższych rakietach.

Bezczelnie, ale cóż.. on nigdy się już nie zmieni.

https://twitter.com/FaresDessouky/status/985822438075387904

To wszystko w tym tygodniu. Do przeczytania, od teraz właściwie codziennie na www.squash7dni.pl i za 7dni w podsumowaniu!

adrianfulneczek3
Adrian Fulneczek

adrian.fulneczek@gmail.com

Leave a Comment