Sprawdź to nietypowego ćwiczenie, które pomaga się zmęczyć, przetrwać nudną godzinę solo i poprawia kontrolę nad piłką.
.
.
Każdy, kto chociaż raz próbował zrobić sobie trening solo (jeśli to określenie nic Wam nie mówi, chodzi po prostu o trening w pojedynkę: tylko Ty, piłka i ściany) wie, że jedna z największych trudności to nie znudzenie się tym, co się robi. Rozpraszających pokus jest wiele: nawet jeśli wybierzecie kort ukryty przed innymi klubowiczami, do zrobienia sobie przerwy i tak kusi telefon ukryty w torbie. Krótko mówiąc, nie jest łatwo tak samemu uderzać w ścianę przez 60 minut.
Ale solo jest ważne. Bardzo ważne! To dobry moment, żeby poprawić albo utrzymać w dobrym stanie swoje umiejętności dobrego wykonania podstawowych uderzeń, okazja do małych poprawek, ciągłego szukania idealnej dla siebie wersji danego zagrania. Dla początkujących to też konieczność: tu nauczysz się tego, co wcześniej przerabiałeś/aś na zajęciach z trenerem.
Podczas solo, inaczej niż w trakcie „zwykłej” gry w squasha, do biegania musimy zmusić się sami. Dla wielu osób statyczny charakter tego typu treningu to problem. Nick Matthew (3-krotny Mistrz Świata) poleca łączenie solo z bieganiem po korcie (tzw. ghosting). Popieram jego pomysł, ale nie każdy lubi biegać po korcie bez piłki. Mam na ten problem swoje rozwiązanie, którym dzielę się z Wami poniżej: ćwiczenie, które pomoże Wam, kiedy intensywność treningu zacznie spadać i będziecie potrzebowali chwili szybszego ruchu (z piłką).
Ćwiczenie: BOAST-DRIVE DLA 1 OSOBY
[Poziom trudności: średni/trudny – w zależności od tempa]
Ćwiczenie podpatrzyłem kiedyś podczas transmisji z mniejszego turnieju PSA. Nadawanie z kortu było już włączone wcześniej i mogłem podejrzeć trening jednego z graczy (nie pamiętam już którego). Byłem w lekkim szoku, kiedy pod koniec swojego czasu na korcie zaczął wykonywać ćwiczenie, które znałem, ale dotąd wyobrażałem sobie tylko wersji dla dwóch osób. Spróbowałem później sam i okazało się, że można i działa!
Boast-drive, to podstawowy schemat: jedna osoba gra w nim cały czas boasty (zagranie najpierw w boczną ścianę), druga na zmianę z każdej strony drive (prostą piłkę do tyłu). Zawodnicy nie przekraczają linii połowy kortu. Proste, prawda? No to teraz zróbcie to samo… ale bez pomocy drugiego gracza.
Zaczynacie od boasta z tyłu kortu (najlepiej wyższego, okolice linii serwisowej), do którego musicie dobiec i zagrać piłkę po linii w taki sposób, żeby mieć szanse dobiegnięcia do niej i zagrania z niej boasta, po którym za chwilę znów wybijecie piłkę po linii. I tak w kółko!
Potem to już kwestia tego, jak długo będziecie w stanie nie zepsuć piłki.
To ćwiczenie nie ma uczyć zagrania idealnego, ofensywnego boasta czy idealnego drive’a. Ma za to wiele innych plusów. Po pierwsze, poprawiacie swoją kontrolę nad piłką i świadomość tego, co robicie i czemu. Sprawienie, żeby piłka nas słuchała nie jest tutaj takie proste i wymaga pewnej wprawy (której to ćwiczenie pomaga nabrać), no i gramy za mocno lub za wysoko, ale robimy to celowo.
Drugi plus to rzecz jasna poruszanie, ustawianie się do piłek, gdy czasu jest jeszcze mniej niż zwykle. Tempo narzucamy sobie sami (tutaj powrót do kontroli) dzięki czemu to dobre zadanie dla graczy na prawie każdym poziomie zaawansowania: możemy przyspieszyć wszystko np. niższym boastem, do którego dochodzimy niemal ślizgiem, ale po nim wybijamy piłkę bezpiecznym lobem, żeby dać sobie czas na powrót do tyłu (świadomość sytuacji, wybór zagrania).
Spróbujcie! Obiecuję, że już po minucie rozgrzewa lepiej niż grzane wino!
Początkującym proponuję zacząć od spokojnej wersji czyli próbować grać wysoookie, łatwiejsze piłki…
…i nie przejmować się jeśli nie będzie wychodziło. Mi przejście całego kortu pierwszy raz (4 uderzenia) też trochę zajęło, ale warto było próbować!
.
.
Udanego trenowania,
Adrian Fulneczek
adrian.fulneczek@gmail.com
ZAPISZ SIĘ DO DARMOWEJ PRENUMERATY!
CO TYDZIEŃ E-MAIL Z PRZYPOMNIENIEM O NOWYM TEKŚCIE:[contact-form-7 404 "Not Found"]