Spore przetasowania w reprezentacji, rehabilitacja Mistrza Polski i o konieczności nie-porzucania nadziei, nawet przez 25 lat.
.
.
Poza tym jeszcze o spotkaniach Polskiego Związku Squasha i gentlemańskim zachowaniu na korcie.
/ 19 lutego / – Niewesołe wiadomości z Poznania: Łukasz Stachowski ogłosił, że przeszedł artroskopię biodra i czeka go dłuższa przerwa od squasha.
Reprezentant Kahuny nie obroni w związku z tym też tytułu Indywidualnego i Drużynowego Mistrza Polski, które zdobył w 2017 roku.
– Przede mną dłuuuuga droga rehabilitacji, ale na pewno wrócę silniejszy! – zapowiedział Stachowski.
Tego ostatniego mu szczerze życzymy i dlatego, zamiast fotki z kliniki, dorzucamy moment, w którym popularny „Stasiu” wygrał zeszłoroczny finał IMP w Szczecinie.
/ 20 lutego / – Temat numer jeden wszystkich squashowych dyskusji: ogłoszenie powołań do kadry na Drużynowe Mistrzostwa Europy 2. dywizji we Wrocławiu.
Do drużyny męskiej na ten turniej powołani NIE zostali Przemek Atras, Mateusz Kotra, Wojtek Nowisz, Marcin Karwowski czy Łukasz Stachowski (którego jak widać wyżej i tak wykluczyłaby operacja).
Skład reprezentacji został za to mooocno odmłodzony:
– Piotr Hemmerling (1999r.),
– Filip Jarota (ur. 2001r.),
– Adam Pełczyński (ur. 1995r.),
– Jakub Pytlowany (ur. 2002r.),
– Maksymilian Wielgus (ur. 2000r.)
Średnia wieku seniorskiej kadry poniżej 20 lat? Wow, odważnie.
Komentarzy i reakcji było sporo od samego początku, ale prawdziwą burzę rozpętał lider rankingu PFS, Przemek Atras, który zdradził na swoim fan-page’u, że nikt z Polskiej Federacji Squasha nie uprzedził go o nadchodzących zmianach. Dowiedział się o nich, podobnie jak wszyscy kibice, z internetu.
Ciężar dyskusji z samych powołań został w tym momencie przeniesiony na sposób (brak?) komunikacji w samej reprezentacji i Federacji.
Przykładowe wpisy:
– „PFS się zachował tak, jak się zachowuje zawsze: ignorancja i zero szacunku”,
– „Jeśli tak jest, że decyzja spadła jak grom z jasnego nieba, bez żadnego uzasadnienia i wstępu, podziękowania, przedstawienia nowej wizji naboru – to jest to godne politowania – wstyd i hańba, ale myślę, że był czas przywyknąć, ktoś wagarował przy okazji zajęć z komunikacji…”,
– „Forma komunikacji komunikacją, ale zawsze wypada utrzymywać kulturę osobistą na jakimś poziomie. Jeśli się z kimś współpracowało i to długo, to wypada podziękować za jakiś wkład i trud, bo umówmy się, kokosów z tego nie było.”
– „Niestety nie jesteś pierwszy, którego tak pożegnano” dodała żona innego byłego reprezentanta kraju.
Jak się niedługo później okazało, Atras nie był też jedynym zdziwionym tymi powołaniami.
W kadrze kobiet rewolucji co prawda nie było, ale na ETC 2018 powołania nie dostała Dominika Witkowska, która w kadrze była najdłużej ze wszystkich zawodniczek (we Wrocławiu zagrają za to Karina Tyma, Magda Kamińska, Natalia Ryfa, Małgorzata Kornowska).
Odpowiadając na jeden z komentarzy, w którym ktoś sugerował, że „po prostu zabrakło na telefon do Przemka”, Witkowska odpisała, że:
W tej samej dyskusji pod publicznym postem, o zabranie głosu (jako jedyny członek zarządu Polskiego Związku Squasha, który używa Facebooka) poproszony został Maciej Chądzyński.
Zrobił to, ale – sądząc po dwóch kolejnych komentarzach – mimo dobrych intencji, swoim „podziękowaniem” chyba tylko potwierdził problem władz polskiego squasha z komunikacją:
(*cbdo – skrót oznaczający „co było do udowodnienia”)
Z nieoficjalnych informacji, które zebraliśmy wynika, że nagła zmiana w powołaniach ma być częścią 6-letniego planu Związku Squasha, z myślą o ewentualnym występie „młodych” na Igrzyskach Olimpijskich 2024, co oczywiście ucieszyłoby Ministerstwo (o ile squash i jakiś Polak w ogóle się na nich pojawi). Selekcjonerzy wykonują więc tylko wytyczne.
Czy to jest właściwy moment i czy zmiana nie nastąpiła zbyt drastycznie, przynosząc więcej złego niż dobrego, to już temat na cały, osobny wpis, bo opinii i argumentów (z obu stron) jest naprawdę wiele.
PS. w reprezentacji damskiej rewolucja była mniejsza, bo po pierwsze, nie mamy jeszcze zdolnych juniorek na odpowiednim poziomie, a poza tym, dołączenie do kadry Kariny Tyma daje nam teraz naprawdę mocną wyjściową trójkę, co chciano wykorzystać w walce o jak najlepszy wynik, m.in. zostawiając w kadrze Magdę Kamińską.
PS.2. zdjęcie na samej górze wpisu pochodzi z Drużynowych Mistrzostw Europy 2016, które zostały rozegrane w warszawskiej Kahunie. Wszyscy z czarnymi gwiazdkami, nie znaleźli się w kadrze. (Pierwotnie fotkę przygotował tak Waldemar Kobus, pożyczamy pomysł).
/ 21 lutego / – Najczęściej oglądany klip w tym tygodniu był też jednym z najkrótszych. Obrazował, co dzieje się, kiedy kogoś nie lubisz i na dodatek przegrywasz z nim w squasha.
[facebook url=”https://www.facebook.com/7dnisquash/videos/2018886691724713/” /]
/ 21-22 lutego / – Spotkania informacyjne o Polskim Związku Squasha.
Nas nie było, ale sporo nam opowiadano. Jeden z uczestników ujął to zgrabnie w punktach. Czerwone kropki dodane przez nas w najciekawszych miejscach:
Poza tym, jeśli chcecie zostać prezesem, musicie przekonać jak najwięcej klubów sportowych do dołączenie PZSQ i zagłosowania na Was przez ich delegatów na walnym zgromadzeniu. Jak zgłaszać – według informacji powyżej – jeszcze nie wiadomo.
Pamiętajcie, że jeden klub sportowy = 1 głos (nawet jeśli „pod” tym klubem zgłoszono do PLS 20 różnych drużyn). I, że ten klub musi najpierw zostać przyjęty, co będzie wymagało zgodności ze statutem Związku i wpłacenia – według relacji innego uczestnika spotkań – rocznej opłaty w wysokości 1000 zł.
Zmienia się też to, że od teraz zarząd nie musi pracować społecznie i może pobierać za swoją pracę wynagrodzenie. To ostatnie akurat warto popierać, bo łatwiej później rozliczać naszych reprezentantów, którzy nie mają wymówki, że skoro robią to za darmo, to nie możemy oczekiwać jakości i poświęcenia.
/ 23 lutego / – Na profilu 7dni na Facebooku zapytaliśmy o Wasze ulubione kolory owijek. Odpowiedzi było oczywiście znacznie więcej niż kolorów tęczy, ale nam do gustu przypadłby najbardziej dwie.
Po pierwsze, niejednoznaczna perspektywa kobieca: „Pytanie retoryczne. Wiadomo, że musi pasować do stylówy!”.
I po drugie, filozoficznie: „Ja poszedłbym w tę stronę: pokaż mi swoją owijkę, a powiem Ci kim jesteś”.
Ja chyba wolę nie wiedzieć, co mówi o mnie mój różowy overgrip z gwiazdkami.
/ 24 lutego / – Przytrafił mi się w sobotę ciekawy meczowo-turniejowy przypadek.
W trakcie wymiany zahaczyłem przy swoim uderzeniu rakietą o stojącego za mną przeciwnika. Ten mnie wyminął i pobiegł do – w efekcie kontaktu – krótkiej piłki, a ja podniosłem w tym czasie rękę do góry, sygnalizując sędziemu kontakt.
Przeciwnik nie widział mojej uniesionej dłoni, próbował grać dalej i z dużym impetem… wpakował piłkę w blachę.
Próbowałem wtedy jeszcze szybko schować rękę do kieszeni, żeby jednak przyjąć efekt akcji na korcie, ale sędzia pokiwał paluszkiem i powiedział „nic z tego, lisku chytrusku!”. Prosiłeś o leta? No to masz.
Oczywiście na tym etapie musiałem już udawać gentlemana, który wcale nie chciał wycofać się ze swojej prośby. Zacząłem się jednak zastanawiać, czy mógłbym to zrobić zgodnie z przepisami i dostać jednak punkt za blachę rywala?
Sędziowie, czekamy na Wasze specjalistyczne komentarze!
/ 24 lutego / – Bardzo urodzinowa sobota. W kilku miejscach kraju kluby świętowały rocznice powstania poprzez turnieje PFS.
Tak też zrobiła poznańska Malta Squash, którą odwiedziliśmy na zaproszenie i wrażenia z tych odwiedzin opisaliśmy TUTAJ.
/ 25 lutego / – Jest taka piosenka „Don’t stop believin” zespołu Journey. Wydana jakoś 14 lat przed narodzinami nawet najstarszego z obecnych seniorskich reprezentantów Polski więc niektórzy mogą nie kojarzyć.
Przekaz zawiera się już jednak w tytule: „Nie przestawaj wierzyć”.
Tę radę wziął sobie do serca Tarek Momen, który w niedzielę pokonał (chyba znowu uszkodzonego) Ramy’ego Ashoura… po raz pierwszy w karierze. Więcej! Po raz pierwszy w życiu, bo okazje do wspólnych spotkań mieli od małego.
– Jesteśmy z tego samego pokolenia, Ramy jest tylko kilka miesięcy starszy ode mnie i to był pierwszy raz w ostatnich 25 latach, kiedy udało mi się z nim wygrać – mówił po zwycięstwie Momen.
*publiczność się śmieje*
Momen: To nie był żart, mówię poważnie.
/ 25 lutego / – W nocy z soboty na niedzielę Cameron Pilley wyeliminował z Windy City Open Nicka Matthew.
Australijczyk zaimponował swoim występem Mohamedowi El Shorbagy, który na Twitterze zapytał, jak to możliwe, że zawodnik tej klasy co Pilley nigdy nie przedarł się do pierwszej dziesiątki rankingu PSA?
– Bo spędził prawie cały rok na graniu w pierwszych rundach każdego turnieju z Tobą? – brzmiał pierwszy, ostry jak brzytwa komentarz!
Udanego tygodnia wszystkim!
PS. pamiętajcie, że w przyszły weekend ostatnia kolejka Polskiej Ligi Squasha. Standardowo, to znaczy w sobotę więc wymówka „jednak nie przyjadę, bo myślałem, że PLS gramy w niedzielę” już tym razem nie zadziała.
.
.
Adrian Fulneczek
adrian.fulneczek@gmail.com
ZAPISZ SIĘ DO DARMOWEJ PRENUMERATY!
[contact-form-7 404 "Not Found"]
CO TYDZIEŃ E-MAIL Z PRZYPOMNIENIEM O NOWYM TEKŚCIE: