Czego można było się dowiedzieć na spotkaniu podczas Polish Junior Open we Wrocławiu?
.
.
Spotkanie z Marcinem Szopą miało otwarty i nieoficjalny charakter, zostało krótko zapowiedziane dzień wcześniej i ostatecznie zgromadziło ok. 30 osób (rodziców, trenerów), obecnych w klubie Hasta La Vista w niedzielę 19 listopada.
Szopa, który był koordynatorem programu juniorskiego w zeszłym sezonie (wraz z Anną Jurkun), już na wstępie zaznaczył, że organizacja tego spotkania, to jego własna inicjatywa. Sam chciał wyjaśnić kilka spraw. Dla Polskiej Federacji Squasha nie pracuje już bowiem od czerwca tego roku, kiedy zakończył się zeszły sezon, a razem z nim Program Juniorski PFS.
Szczeciński trener zaczął od wyjaśnienia czym ten program był, na co on jako prowadzący miał wpływ, a na co wpływu nie miał (np. na tryb rozgrywek turniejów juniorskich, w których Komisja Techniczna nie dawała się przekonać choćby, że granie turnieju kat. A przy 9 osobach w drabince, mija się z celem i zniechęca juniorow) i czemu taki program, wraz z opłaconym koordynatorem, jest potrzebny.
Niestety, jak mówił dalej, w czerwcu nie dostał żadnego sygnału z prośbą o kontynuację współpracy, a cały projekt zawieszono. Na jak długo? Obecnie nie wiadomo. Młodzi zawodnicy nie otrzymują wsparcia finansowego, nie ma zgrupowań dla szerokiej i wąskiej kadry narodowej juniorów.
Dlaczego? W związku z brakiem odpowiedzi ze strony PFS, Szopa dzielił się tylko swoimi domysłami: skoro PFS próbuje założyć związek (wspomniał, że trwa to w przypadku squasha wyjątkowo długo, szczególnie po otwarciu drogi jakim powinno być World Games), to Federacja prawdopodobnie skupia się na gromadzeniu środków. Przy tworzeniu związków najczęściej wygląda to tak, że Ministerstwo przeznacza na nową organizację 50% danej kwoty, a drugie 50% przyszły związek musi wyłożyć z własnej kieszeni.
Przy obecnej formie prawnej Polskiej Federacji Squasha, bilans wpływów i wydatków musi się jednak zgadzać w kolejnych okresach rozliczeniowych więc około stycznia może się okazać, że jakieś fundusze do wydania na „młodych” jednak się znajdą. Nawet jeśli tak się stanie, to Szopa nie ma wątpliwości, że rozpoczynanie nowego programu w środku sezonu będzie rozwiązaniem bardzo dalekim od optymalnego i trudnym do wprowadzenia w życie. Rok jest więc pod tym względem właściwie stracony.
Niepocieszeni tym, co usłyszeli byli zgromadzeni rodzice.
Pytali, co można z takim stanem rzeczy zrobić. Działania proponowali zacząć od wystosowania wspólnego pisma do zarządu PFS, gdzie prosiliby o klarowną informację, czy i kiedy Program Juniorski znów zostanie uaktywniony (takie pytania, bez powodzenia, zadawał wcześniej Szopa).
Niektórzy zwracali uwagę na sukces zorganizowanego niedawno w Poznaniu, „komercyjnego”, niedofinansowanego przez PFS, campa squasha przed Polish Junior Open. Na 2-dniowe, kosztujące 260zł zgrupowanie zjechało tam ponad 30 juniorów. Rodzice nalegali, żeby tworzyć takie wydarzenia częściej.
Ktoś rzucił nawet pomysł założenia nowego stowarzyszenia, ale Szopa odrzucił go szybko: ewentualny nowy twór nie miałby sposobów na pozyskiwanie wpływów, co z kolei PFS ma już dobrze opanowane. Jak mówił, potrzebny byłby duży sponsor, jaki kilka lat temu pojawił się np. w polskim tenisie ziemnym, co pomogło stworzyć całe pokolenie utytułowanych zawodników.
Na koniec organizator spotkania zaproponował rozwiązanie dla tych, którzy chcą nadal kształcić dzieci i nie przerywać ich przygody ze squashem przez brak wsparcia w kraju: studia w USA, gdzie program stypendialny jest ogromny i polscy juniorzy mogliby znaleźć coś dla siebie.
Jeden z rodziców wspomniał wtedy, że sprawdzał te możliwości, ale wśród wymagań są „wyniki na poziomie międzynarodowym”, a zdobycie takowych wymaga wyjazdów na zagraniczne turnieje, co bez dofinansowania jest kosztownym przedsięwzięciem. Szopa uspokajał, że ilość amerykańskich szkół, które oferują stypendia sprawia, że zdeterminowani powinni poradzić sobie z przejściem rekrutacji.
PS. Szopa wspomniał też o potrzebie powołania trenera kadry juniorów, który zajmowałby się tym kompleksowo, a nie tylko wybierał/szukał chętnych do wyjazdów na turnieje i reprezentowanie Polski. Jak mówił, wcześniej juniorów „w prezencie” dostała Anna Jurkun, gdy przyjmowała kadrę seniorów, ale obie reprezentacje powinny być rozdzielone. Zaznaczył jednak, że to również musi być ktoś, kto za swoją pracę i poświęcony czas będzie otrzymywał wynagrodzenie. Sam wspomniał swoją sytuację z zeszłego sezonu, kiedy poleciał jako opiekun naszych graczy na Mistrzostwa Europy Juniorów do Portugalii: otrzymał za to wyłącznie zwrot kosztów za przeloty i nocleg. Jak mówił, zgodził się na te warunki tylko dlatego, że chciał się rozwijać, ale nie tak powinno to wyglądać.
.
.
Adrian Fulneczek
adrian.fulneczek@gmail.com
ZAPISZ SIĘ DO DARMOWEJ PRENUMERATY!
[contact-form-7 404 "Not Found"]
CO TYDZIEŃ E-MAIL Z PRZYPOMNIENIEM O NOWYM TEKŚCIE: