Co myślicie o nowym systemie tworzenia drabinek?
.
.
Po weekendzie pełnym turniejów, wiele osób pewnie zdążyło już wyrobić sobie zdanie na temat nowych zasad rozstawiania zawodników w turniejach Polskiej Federacji Squasha.
Dla niektórych zmiana była przede wszystkim dużym zaskoczeniem.
– Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że coś się zmieniło – mówił jeden z zaskoczonych. – Przyjechałem sobie spokojnie, spodziewając się łatwej pierwszej rundy, a tu niespodzianka: okazało się, że na dzień dobry gram z najwyżej rozstawionym graczem – dodał.
Jeśli też nie mieliście jeszcze czasu zajrzeć do nowych wytycznych, wyjaśnię krótko, że w regulaminie na obecny sezon pojawił się nowy zapis o rozstawianiu graczy w drabinkach.
Wcześniej mieliśmy grupy rozstawieniowe: pierwsza czwórka, 5-8, 9-16, 17-32 i 33-64. Jeśli rankinogowo startowałeś z niższej grupy, to na początku mogłeś spodziewać się meczu z kimś, z grupy wyższej. I odwrotnie.
Od 1 września ta zasada przestała jednak obowiązywać. W jej miejsce PFS wprowadził zapis o 25%: od teraz tylko 1/4 graczy danej drabinki jest rozstawiona.
Jeśli więc organizujesz turniej na 8 osób, to tylko #1 i #2 zostają rozstawieni, a reszta trafia w całkowicie losowe miejsca. W takim układzie np. #2 może w pierwszym meczu spotkać się od razu z #3 na liście.
W drabince 16-osobowej „bezpieczne” są więc tylko 4 czołowe pozycje, a przy 32 osobach rozstawiona zostaje tylko pierwszych 8 graczy.
Przeciwnicy tych zmian mówią, że nowe rozwiązanie wprowadza zbyt dużą losowość. Kilka wypowiedzi z soboty:
– Pracowałem na swój ranking długo i myślę, że z tego powodu zasługuję na przewagę nad niżej notowanymi graczami.
– Po dzisiejszym turnieju przede mną będzie paru całkowicie początkujących graczy, bo w pierwszej rundzie trafili na kogoś na swoim poziomie, a ja na kogoś z czołówki. Ich może taki sukces punktowy zachęci, ale dla mnie to przedwcześnie zakończona impreza i stracony dzień.
Zwolennicy zwracają uwagę, że takie rozwiązanie może pozwolić łatwiej „odbetonować” ranking i przebić się nowym graczom.
Nieprzekonanych to nie przekonuje.
– Każdy z nas zaczynał z rankingiem około 2000. My też musieliśmy grać najpierw w małych turniejach, a na kat. B liczyć, że w końcu wylosujemy kogoś wyżej rozstawionego, kogo uda nam się pokonać. Nie przypominam sobie ułatwień wtedy lub zwrotu kosztów za np. złe losowanie kilkanaście razy z rzędu!
Inni zwracają uwagę, że ten system zmusi wszystkich do występowania w większej ilości turniejów, bo „zrobić punkty” będzie teraz dużo trudniej.
– Dobrze, ale „zrobienie” ich wcześniej też wcale nie było proste i wymagało częstego grania – mówią narzekający.
– Więcej turniejów i więcej grających to dobrze dla promocji squasha… i też większy zarobek dla PFS. Pamiętajcie, że organizator odprowadza za udział każdego gracza 10zł dla Federacji – dodaje ktoś inny.
Zdaje się, że opinie będą w dużej mierze, co weekend uzależnione od szczęścia danego gracza w „maszynie losującej”.
Póki co słyszałem więcej głosów niezadowolenia, ale takie zmiany wymagają często czasu, żeby przekonać do siebie – przyzwyczajonych od lat do czegoś innego – zawodników.
Moim zdaniem – o ile dobrze rozumiem regulamin – prawdziwy, słyszalny krzyk podniesie się dopiero po losowaniu… pierwszego turnieju kategorii A w tym sezonie.
Od teraz w „turnieju głównym” na rozstawienie może liczyć przecież tylko 8 graczy (tak przynajmniej wnioskuję po zapisie mówiącym, że awansując z eliminacji, gracz zostaje rozlosowane na wolne pozycje 9-32)…
Jakie są Wasze wrażenia na temat nowego sposobu rozstawiania? Podoba się? Pomógł Wam już? A może wręcz przeciwnie? Wasze opinie jak zwykle mile widziane!
.
.
Adrian Fulneczek
adrian.fulneczek@gmail.com
ZAPISZ SIĘ DO DARMOWEJ PRENUMERATY!
[contact-form-7 404 "Not Found"]
CO TYDZIEŃ E-MAIL Z PRZYPOMNIENIEM O NOWYM TEKŚCIE: