– Już jako 15-latek czułem, że będę najlepszy na świecie. Moim idolem był Jahangir, a moim celem pokonanie go – wspomina Jansher Khan, 8-krotny Mistrz Świata.
W połowie lat osiemdziesiątych XX wieku wydawało się, że nikt i nic nie może powstrzymać Jahangira Khana. Pakistańczyk wygrał Mistrzostwo Świata 5x z rzędu (1981-1985) i miał passę ponad 500 oficjalnych meczów bez porażki.
Ale w 1986 roku niewielu słyszało też o Jansherze Khanie.
Wszystko zmieniły Mistrzostwa Świata Juniorów 1986 w Australii, gdzie wygrać miał faworyt gospodarzy, Rodney Eyles (później #2 rankingu PSA). Nieznany Jansher Khan pokonał go w finale mundialu juniorów… 9-2, 9-0, 9-0.
Po tym sukcesie, 17-latek zaczął grać z profesjonalistami w PSA.
Kilka miesięcy później, jako pierwszy od 30 lat nierozstawiony zawodnik doszedł do finału British Open. Po drodze pokonał wspomnianego Eylesa, aktualnego Mistrza Świata Rossa Normana i inną legendę, Chrisa Dittmara.
W finale czekał na niego jego rodak, Jahangir Khan. – To było spełnienie marzeń. Miałem 18 lat i grałem o zwycięstwo British Open – wspomina Jansher.
Sam mecz był lekcją od starszego Jahangira, który wygrał 9-6, 9-0, 9-5.
Pewnie dlatego z szyderczymi uśmiechami przyjęto deklarację Janshera na konferencji prasowej.
– Powiedziałem, że pokonam Jahangira w najbliższych 6 miesiącach. Dla nich to było przezabawne. Wszyscy się śmiali. A ja dotrzymałem słowa. Co prawda potrzebowałem nieco dłużej, dokładnie 7.5 miesiąca, ale wygrałem z nim, co później powtórzyłem jeszcze nie raz – wspomina Jansher.
Zrobił to w finale Hong Kong Open ’87. Pokonał Jahangira 10-8, 9-2, 9-2 i zaczął w ten sposób nową epokę w squashu. Swoją epokę.
Jaki jest morał tej historii? Że nigdy nie wiemy jak mocno ktoś jest gotów pracować na osiągnięcie swoich celów. Jansher nie rzucał słów na wiatr: on właściwie nie przestawał trenować, a swoją determinacją zawstydzał innych – też czołowych w skali świata – pakistańskich graczy.