Dwa z trzech setów piątkowego półfinału Qatar Classic zakończyły się wynikiem 11-0 i nie był to walkower.
Paul Coll awansował do finału turnieju w Katarze (kat. Platinum) po zwycięstwie 3:0 z Faresem Dessoukym. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Egipcjanin w dwóch setach nie zdobył ani jednego punktu. Momentami nie próbował zresztą nawet tego zrobić.
Spotkanie rozpoczęło się wyrównanym, prawie 20-minutowym setem dla Colla (11-9). Na początku drugiej partii Dessouky próbował zdobywać punkty, ale Coll był lepszy, a do tego doszło jeszcze kilka decyzji sędziego, które zdekoncentrowały gracza z Egiptu. Pod koniec seta, widząc, że nie odrobi strat, zaczął specjalnie psuć odbiór serwisu, żeby szybciej zejść z kortu. W trzeciej partii ten scenariusz się powtórzył.
Przy wyniku 0:2 i 0-8 Dessouky dodatkowo podkręcił kostkę. Mecz dokończył… trzema returnami w blachę. Coll wygrał 11-9, 11-0, 11-0.
– Chciałbym przeprosić wszystkich za to, co stało się w półfinale. Wiem, że moje zachowanie i podejście nie były najlepsze. Naprawdę starałem się, żeby nie pokazywać emocji, ale nie byłem w stanie tego zrobić. Zbyt wiele decyzji sędziego weszło mi do głowy – tłumaczył w poście na swoim Instagramie, Dessouky.
– Dziękuję tym, którzy kibicowali mi w tym turnieju. Uwierzcie mi, że wrócę silniejszy – dodał.
To nie pierwszy raz, kiedy 26-latek nie radzi sobie z emocjami na korcie. Zdarzało mu się już m.in. zejść w końcówce meczu z Ramym Ashourem, bo uważał, że sędzia jest przeciwko niemu. Dessouky, którego atletyczne i squashowe umiejętności są wyjątkowo cenione w PSA, przez problemy z mentalną stroną rywalizacji jest na półmetku swojej kariery postrzegany niestety głównie jako niespełniony talent.
Czy jeszcze zdąży to zmienić? Trzymam kciuki!
– Adrian Fulneczek
adrian.fulneczek@gmail.com