Szwajcarski Związek Squasha chyba przechytrzył władze swojego kraju.
Od 11 maja szwajcarskie kluby squasha mogą wznawiać działalność, a trenerzy i zawodnicy wracać na korty! Tamtejsze władze przyjęły strategię, która pozwoli na powrót sportu do życia codziennego mieszkańców tego kraju.
Co w swoim wniosku napisał Szwajcarski Związek Squasha, że nasz sport znalazł się od razu w grupie odmrażanych?
Nie uwierzycie.
Wniosek jest oczywiście długi i szczegółowy. Przypomina trochę ten, który do Ministerstwa Sportu wysłał PZSQ. Duży nacisk na dezynfekcję itd. Jest jednak jedna zasadnicza różnica. Szwajcarzy napisali w swoim wniosku, że:
DOZWOLONE BĘDĄ TYLKO TAKIE FORMY GRY / TRENINGU, GDZIE ZAWSZE ZACHOWANY ZOSTANIE DYSTANS 2 METRÓW MIĘDZY ZAWODNIKAMI.
Naprawdę. I wiecie co? Ktoś uznał, że to wystarczy i zatwierdził ten plan.
Na specjalnej stronie Swiss Squash (polecam, bo inaczej mi nie uwierzycie) pojawiło się 25 dozwolonych form treningu dla 1 / 2 osób, przy których optymalny dystans jest zachowany.
Kilka z nich na obrazku poniżej:
No cóż, wiem, że Szwajcarzy są uznawani za raczej przestrzegający zasad naród, ale… Naprawdę ktoś uwierzył, że wszyscy będą przez miesiąc albo dwa grać tylko „strona na stronę” i nigdy nie staną obok siebie w tej samej ćwiartce kortu? Żadnych wymian drive’owych? (Z przestrzegania przepisów NIE są zwolnieni nawet członkowie rodziny).
Że tak powiem, viel Gluck!
Jak dla mnie, to coś do kolekcji koronawirusowych absurdów, ale mimo wszystko cieszę się, że chociaż tamtejsze obiekty i trenerzy będą mogli zarabiać.
W Polsce nadal nie mamy daty otwarcia klubów. Od poniedziałku (4 maja) dozwolona jest już natomiast gra w tenisa, ale tylko na zewnątrz.
– Adrian Fulneczek
adrian.fulneczek@gmail.com