To był 13-godzinny, rozgrywany w świetnej, niemal rodzinnej atmosferze squashowy maraton.
.
.
WYNIKI OPEN: tutaj
46 zawodników wzięło udział w turnieju kat. open, kończącym celebrowanie już ósmych urodzin klubu SquashPoint w (jak mawiają złośliwi sąsiedzi ze Śląska) „najdalej na południe wysuniętej dzielnicy Warszawy„.
Na najwyższym stopniu podium stanął Jakub Wasilewski (#27 PFS), który był też najwyżej rozstawionym graczem turnieju i we wszystkich spotkaniach stracił zaledwie jednego seta.
Jego zwycięstwo było jednak jedną z niewielu łatwych do przewidzenia sobotnich rozstrzygnięć. Wynika to z faktu, że wielu lokalnych graczy na liście startowej ma ranking PFS, nie oddający ich możliwości.
Udowodnił to faworyt miejscowych kibiców i trener w SquashPoincie, Kamil Kalinowski (#540), który już w drugiej rundzie wyeliminował turniejową dwójkę i w opinii wielu osób zdawał się faworytem do zdominowania dolnej części drabinki.
Ku zaskoczeniu wspomnianych kibiców, Kalinowskiego już w kolejnym meczu – podobno pierwszy raz od dłuższego czasu – pokonał Wojtek Sodo (#559), wygrywając 2:1 (3-11, 11-9, 11-9).
On też nie cieszył się sukcesem długo. Wyeliminował go rundę później Krystian Miliński, ostatecznie czwarty gracz turnieju, który z kolei swoją szansę wejścia do finału przegrał z późniejszym srebrnym medalistą, Markiem Sową.
Trzeci był Jarosław Stachowiak, którego zwycięską passę przerwał dopiero Wasilewski w półfinale.
Stachowiak zagrał rundę wcześniej wyrównany i bardzo… kosztowny mecz z Rafałem Rygielskim. Brązowy medalista potrzebował aż trzech rakiet, żeby wygrać 2:0 (12-10, 13-11).
Jak widać na zdjęciu, dopiero naciąg tej trzeciej wytrzymał do końca trudy ich ćwierćfinału.
SquashPoint w Sosnowcu to klub z trzema kortami. Nic więc dziwnego, że przy takiej ilości zgłoszeń rozgrywki trwały aż od 9:00 do prawie 22:00 (swoje mecze grało się średnio co 1.5-2h). Jeśli wziąć to pod uwagę, duże wrażenie robi bardzo niewielka ilość walkowerów. Prawie wszyscy grali do końca!
Cały dzień w klubie do squasha? Czasami to nieprzyjemna perspektywa, ale w Sosnowcu cały czas odnosiło się wrażenie, że dla zdecydowanej większości uczestników wspólne przebywanie i dobra atmosfera poza kortem były nawet ważniejsza od zwycięstw czy „punktów do rankingu”. Miła, pozytywna odmiana na squashowej mapie.
Sosnowcowi życzmy więc przede wszystkim zawsze takich oddanych i zgranych bywalców.
PS. w kuluarach szeptało się, że kolejne urodziny – a może już nawet pierwsza impreza po wakacjach – będzie rozgrywana na trochę większej ilości kortów. Trzymamy kciuki!
.
.
(Chcesz zaprosić 7dni na swój turniej? Napisz do nas! ⬇️ )
Adrian Fulneczek
adrian.fulneczek@gmail.com
ZAPISZ SIĘ DO DARMOWEJ PRENUMERATY!
[contact-form-7 404 "Not Found"]
CO TYDZIEŃ E-MAIL Z PRZYPOMNIENIEM O NOWYM TEKŚCIE:
1 comment
[…] Relację z tego wydarzenia znajdziecie TUTAJ. […]