W czwartek w Anglii zaczyna się kolejny lockdown.
Cały kraj zostaje zatrzymany na 4 tygodnie, a związku z tym oczywiście też wszystkie kluby squasha. Angielskie władze ustanowiły wstępny termin powrotu do pracy na 2 grudnia, ale przerwa może się oczywiście wydłużyć.
– Wiemy, że to wielkie rozczarowanie, ale jako społeczność squashowa musimy trzymać się zasad rządu, żeby chronić siebie i innych – napisał w specjalnym komunikacie England Squash.
Gracze na Wyspach mieli zresztą powrót do gry o wiele dłuższy i bardziej utrudniony niż my. Korty były zamknięte aż do sierpnia, a nawet po otwarciu klubów, zawodnicy długo mogli grać (przynajmniej w teorii) tylko z osobami, z którymi mieszkają lub z zachowaniem dystansu 2m (czyli strona na stronę).
Lockdowny (większe i mniejsze) to pomysł na drugą falę epidemii koronawirusa już w kilku europejskich krajach. W środę premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że w Polsce jesteśmy właściwie na ostatnim etapie przed ponownym zamknięciem wszystkich mieszkańców w domach.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że od jutra zmienia się u nas definicja „przypadku” pozytywnego, to prawie pewne, że codzienna liczba zakażeń w statystykach wyraźnie podskoczy. Jaki z tego wniosek? Cieszmy się możliwością wyjścia na kort póki jeszcze możemy, bo z wykresu przedstawionego na konferencji prasowej szefa rządu wynika, że ok. 27-28 tys. nowych zakażeń dziennie przez kilka dni sprawi, że czekać nas będzie ogólnopolska kwarantanna.
– Adrian Fulneczek
adrian.fulneczek@gmail.com