18-krotny Mistrz Czech podpadł… właściwie całemu squashowemu środowisku w swoim kraju przez jedną wypowiedź. Teraz ją tłumaczy.
Koukal to legenda czeskiego squasha. Do jego najwyższego w karierze, #39 miejsca w rankingu PSA (osiągnięte w 2005 roku) nie zbliżył się jeszcze żaden inny zawodnik naszych południowych sąsiadów.
Na początku marca, 35-letni Koukal zagrał w Mistrzostwach Czech 2019. Nie był rozstawiony, ale doszedł do półfinału, gdzie przegrał z Jakubem Solnickym. Szerszym echem niż wynik (sensacją były Mistrzostwa zeszłoroczne, gdzie Koukal po latach dominacji przegrał po raz pierwszy, w półfinale z Danielem Mekbibem) odbiły się słowa 18-krotnego Mistrza Czech.
Koukal wygrał w pierwszej rundzie z Viktorem Byrtusem (na zdjęciu poniżej), w drugiej z Ondrejem Vorlickiem, a w ćwierćfinale z jedynką turnieju, Martinem Svecem (#111 PSA).
– Kiedy tacy zawodnicy przegrywają z kimś, kto nie trenuje już od dwóch lat i gra w jednym turnieju na rok, to jest to po prostu smutne dla czeskiego squasha. Wiem, że nie grałem nawet dobrze. Po prostu biegałem i sprawiałem, że piłki wracały – powiedział po turnieju Koukal.
– Na przykład Byrtus, ma wielki potencjał, ale jeśli myśli o dalszej karierze poważnie, musi dodać wiele w swojej grze – dorzucił rekordzista w ilości czeskich Mistrzostw.
Te słowa, podane w takiej formie i bez szerszych wyjaśnień przez Czeską Federację, nie zostały przyjęte najlepiej przez innych zawodników.
Daniel Mekbib, zwycięzca Mistrzostw Czech 2018 i 2019, bronił młodszego kolegi i zarzucał Koukalowi, że sam nie robi nic, żeby zmienić sytuację:
– Nie rozumiem go. Był #40 graczem świata i myśli, że teraz wszyscy będą go tak od razu pokonywać? Wygrał z obiecującymi juniorami, a potem po równym meczu z Martinem Svecem więc nie zgadzam się z jego opinią. Jeśli chce poprawić poziom, to zapraszam go do trenowania z nami i dzielenia się doświadczeniem z reprezentacją juniorów – mówił Mekbib, aktualnie #112 gracz rankingu PSA.
Wypowiedział się też brązowy medalista, Ondrej Uherka (Koukal oddał mecz o trzecie miejsce walkowerem):
– Dawniej wszystko kręciło się wokół niego. Teraz mamy więcej zawodników, którzy grają w zagranicznych turniejach. Nasi juniorzy zdobyli przecież trzecie miejsce na Mistrzostwach Świata. To też za mało? Mamy w sumie kilkunastu graczy z dużym potencjałem i mam nadzieję, że w przyszłości będą jeszcze lepsi niż Koukal – skomentował Uherka.
Koukal przyznał później, że nie rozumie tych reakcji, a do jego oryginalnych słów doszła interpretacja spisującego je pracownika Czeskiej Federacji Squasha, który „szukał sensacji”.
W dwóch obszernych wywiadach 35-latek tłumaczy, o co właściwie mu chodziło. Fragmenty jego wypowiedzi poniżej:
– Od czasu (wygranych) Mistrzostw Czech 2017 już sam nie trenuję. To prawie dwa lata, w których zagrałem tylko turnieje mistrzowskie i dwie mniejsze imprezy, żeby się w ogóle do nich zakwalifikować.
Tydzień przed Mistrzostwami 2019 zagrałem sparing z kolegą z Węgier, który też nie gra już w turniejach. Nie miałem z nim szans. Dlatego dziwiłem się później, że mój poziom wystarczał na niektórych z naszych najlepszych graczy. Próbowałem tylko powiedzieć, że ci zawodnicy, po kilku latach szkolenia, z opcjami treningowymi jakie mają, dziś powinni być już gdzie indziej, dalej. Rozumiem, że mówię rzeczy wprost więc nie dziwię się, że wszyscy są przeciwko mnie, ale to jest naprawdę konstruktywna krytyka.
Nie chciałem nikogo atakować. Moja wypowiedź została wyostrzona przez osobę ją spisującą. Mówiłem bardzo ogólnie, nie wymieniałem nazwisk. Wspomniałem tylko – celowo – Viktora Byrtusa, bo to diament, nad którego rozwojem musimy czuwać.
Jeśli zresztą o niego chodzi, Viky jest podobnie utalentowany jak Gregory Gaultier, na pewno ma więcej talentu niż ja go miałem. Jako 17-latek był w finale Mistrzostw Europy do lat 19. To był fantastyczny sukces. Ale z 18-letnim Gaultierem nie miałby szans. Greg był wtedy już #40 na świecie, zresztą podobnie jak np. aktualny lider rankingu PSA.
Kiedy widziałem jak 17-letni Byrtus przegrał 3:2 z Mekbibem w ćwierćfinale Mistrzostw 2017, byłem pewny, że za dwa lata będzie już rządził w czeskim squashu. Tak się jednak nie dzieje. Byrtus jest nadal juniorem, ale musi już myśleć o przyszłości. Ma wielki potencjał, ale jeśli chce go wykorzystać w seniorach, musi być lepszy. To jest fakt. Zadzwoniłem zresztą do jego trenera po Mistrzostwach 2019, kiedy sprawa zrobiła się głośna w mediach. Zarówno trener, jak i sam Viki, zgadzają się ze mną. Nie ma między nami żadnego problemu.
Robię wiele, żeby pomóc czeskiemu squashowi. Trenuje czwórkę juniorów, którzy przywieźli 8 medali z Mistrzostw Czech i są też widoczni w Europie. Pomagałem w przygotowaniach Olgi Kolarovej, która wygrała w tym roku tytuł damski. Ale co do słów naszych czołowych graczy w PSA, wolę je przemilczeć. Jedyną osobą, która przyszła do mnie z pytaniem o sparing, był Ondrej Vorlicek i teraz Byrtus. Więc bawią mnie słowa innych osób w mediach.
Zresztą, kiedy ja miałem 13 lat, to najlepszy był wtedy Milos Pokorny. Na turniejach trafiał mnie piłką, popychał.. kończyłem mecze ze łzami w oczach! Ale i tak później dzwoniłem do niego i błagałem, żeby ze mną zagrał. Jechałem do niego 1.5h z Dejvic do Cernego Mostu. W 40 minut dostawałem sześć setów 9:0, może czasem 9:1 i wracałem do domu podłamany. Tydzień później dzwoniłem do niego jednak znowu, bo wiedziałem, że to moja jedyna szansa, żeby stać się lepszym.
Dziś nadal lubię squasha, ale wolę poświęcać swoją energię na inne rzeczy. Marzenie zdobycia 20stu Mistrzostw Czech… Obecnie raczej co rok muszę walczyć ze sobą, żeby w ogóle zagrać. Nasze środowisko odbiera mi przyjemność ze squasha. Mogę zagrać na Mistrzostwach, a później „leczę się” z tego do końca roku. Bez sparingów i turniejów nie można utrzymać poziomu, ale oddawanie weekendów na squasha, to już dla mnie przeszłość. Gram w piłkę w drużynie Jiloviste B, prowadzę piłkarskie inicjatywy charytatywne, pomagam juniorom, spędzam czas z rodziną. Jestem szczęśliwy.
Nie przepadam też za władzami naszej federacji, które robią niektóre rzeczy właściwie, ale jeśli squash ma się rozwijać, musi to robić na wielu frontach. Wystarczy powiedzieć, że kilka lat temu, kiedy sam się tym zajmowałem, Mistrzostwach Czech były transmitowane w publicznej telewizji. W tym roku turniej można było oglądać… na Facebooku, transmitowany z telefonu komórkowego.
(Fragmenty wypowiedzi Jana Koukala z wywiadów dla isport.blesk.cz, lidovky.cz)