NEWS

KOMENTARZ: Nie nabierzesz mnie, Fares

Zmienił się? Poprawił – to pewne. Ale Fares Dessouky to wciąż tykającą bomba na korcie.

W tym turnieju udało nam się uniknąć jej wybuchu, a sam Fares wyeliminował już nie jednego, ale dwóch Mistrzów Świata. Najpierw na bezradnego wyglądał przy nim Karim Abdel Gawad, a w czwartkowym półfinale, słabszy dopiero w piątym secie okazał się Tarek Momen.

Teraz na Dessoukiego czeka finał i trzeci Mistrz Świata z rzędu: Ali Farag.

Trzymam kciuki za Faresa właściwie od 2013 roku, kiedy oglądałem na żywo w Mistrzostwach Świata Juniorów. Z historycznej perspektywy patrząc, mowa o imprezie, w której finale Fares przegrał tytuł z zawodnikiem, z którym nie miał prawa przegrać.

Ale wszyscy wiedzieli i wierzyli, że jest talentem.

Po kilku latach każdy mówi o nim jednak to samo: gra super, ale nie ma głowy.

Zdarzało mu się płakać w czasie meczów, bo czuł, że sędziowie go oszukują. Raz zszedł nawet z kortu na znak protestu, przy piłce meczowej w spotkaniu z samym Ramym Ashourem. Miesiąc temu pobił chyba własny rekord, kiedy w półfinale turnieju najwyższej kategorii przegrał dwa sety 11-0, bo nieszczególnie próbował w nich w ogóle zdobyć punkt.

To był, wydawało się, punkt zwrotny. Fares przeprosił publicznie za swoje zachowanie i obiecał, że wróci silniejszy. Słowa dotrzymał.

W półfinale z Momenem zdarzały mu się nawet momenty, gdzie zamiast krzyczeć na sędziego, żartował z niego i udawało mu się przy tym rozbawić całą publiczność. Problemy z Dessoukym zaczynają się jednak wtedy, kiedy ludzie przestają śmiać się z jego żartów, a wynik nie wygląda dla niego dobrze.

Podkreślę jeszcze raz: widzę postęp. Fares lepiej nad sobą panuje. Rzecz w tym, że mamy dla niego nisko zawieszoną poprzeczkę. Sam fakt, że decyduje się aktywnie uczestniczyć w meczu do końca, to już dla niego sporo.

Mnie ta poprawa niestety (jeszcze?) nie przekonuje.

Obejrzałem mecz z Momenem uważnie, właśnie pod kątem reakcji 26-latka i wydaje mi się, że gniew i przeświadczenie, że czasami cały świat jest przeciwko niemu, Fares wciąż nosi w sobie. Nadal zdaje się nie akceptować, że sędziowie będą się mylić.

Ratuje go to, że aktualnie gra bardzo dobrze.

Walka na poważnie z Faragiem, to jednak sprawdzian przede wszystkim z… cierpliwości. Przez lata z trudem wytrzymywał go Mohamed El Shorbagy.

Farag nie będzie próbował reagować skrótem na te idealne ataki do przodu, których Momen nie potrafił zdrapać ze ściany bocznej. Lider rankingu PSA po prostu ucieknie stamtąd lobem i zresetuje wymianę. Nie będzie też grał na jednym tempie. O wiele lepiej radzi sobie z sędziami i ma ogromny szacunek każdego kibica w Egipcie. Roztacza wokół siebie aurę klasy i szacunku.

Trudno będzie w takie spotkanie wprowadzić atmosferę, w której Fares czuje się najlepiej.

Ale nie przekreślam całkowicie szans pretendenta (to był dziwny turniej, kto wie).

Szczerze jednak mówiąc, niezależnie od wyniku squashowego, ważniejsze będzie dla mnie jak Dessouky zachowa się w najważniejszym finale, do jakiego udało mu się awansować w całej karierze. Może wtedy będzie bliżej przekonania mnie do swojej przemiany. Póki co, nie nabierzesz mnie, Fares.

FINAŁ PSA BLACK BALL OPEN, 20:00:
ALI FARAG – FARES DESSOUKY

Adrian Fulneczek
adrian.fulneczek@gmail.com

Leave a Comment