NEWS

KOMENTARZ: Zakaz narzekania na PLS 2018/19

W tym sezonie nie mamy prawa do ani jednego złego słowa.

Szara, mokra, polska jesień. To ten czas w roku, kiedy tradycyjnie zastanawiamy się, kiedy pojawią się regulaminy rozgrywek drużynowych Polskiej Ligi Squasha i dlaczego jeszcze ich nie ma skoro już prawie listopad.

Pytania trafione i potrzebne, ale moim zdaniem w tym roku nie mamy prawa ich zadawać.

Nie mamy prawa narzekać. Ja, Wy, wszyscy.

Rok temu regulamin PLS pojawił się późno i pierwszy raz wprowadzał też w praktyce nakaz zgłaszania drużyn reprezentujących kluby sportowe. Dodatkowe papierkowe utrudnienia i krótki termin zgłoszeń oburzyły wielu graczy. Były nawoływania do bojkotu za takie traktowanie zawodników. W komentarzach coraz częściej pojawiało się hasło-klucz: „zróbmy swoje rozgrywki, bez (wtedy) PFS”.

Minęło 12 miesięcy.

Wiecie ile takich rozgrywek powstało? Ile prywatnych osób stworzyło coś konkurencyjnego dla Polskiej Ligi Squasha, w której PZSQ otrzymuje z opłat wpisowych ponad 100 tysięcy złotych?

Z E R O.

Tak, była jedna próba. Właściwie dokładnie rok temu, na samym początku, kiedy bardzo wielu graczy rozważało rezygnację z PLS, ale potrzebowało alternatywy, żeby to zrobić. Na szybko, w kilka dni powstało w związku z tym dla nich coś, co nazwaliśmy – ja i szef Best of Five – Drużynowym Pucharem Polski.

Dzisiaj wspomnienie tej inicjatywy budzi maksymalnie uśmiech politowania. To prawda, kompletnie nic z tego Pucharu nie wyszło (nie licząc irytującego eventu na Facebooku, który jeszcze przez pół roku co dwa tygodnie informował o kolejnych kolejkach).

Traktuję to jak osobistą porażkę, ale też przestrogę, że deklaracje chętnych do pomocy i ich narzekania na PLS, nie muszą przełożyć się na aktywne działania przy innych projektach.

Cóż, ja próbowałem, dzwoniłem, mówiłem, reklamowałem. Ostatecznie zostałem sam z tymi próbami i nieco ponad 16 zgłoszonymi drużynami w skali kraju (do PLS, mimo internetowego niezadowolenia zgłosiło się 100+ teamów). Rozgrywanie eliminacji nie miało sensu, bo prawie wszystkie były z jednego regionu. Czekanie z finałami do końca sezonu też niezbyt, bo wszyscy zapomnieliby już, że zapisywali się na coś takiego. Ostatecznie Pucharowy pomysł umarł*.

Niestety to niepowodzenie nie zmotywowało nikogo innego do podniesienia rękawicy i powiedzenia „my zrobimy to lepiej”.

Rok później znowu czekamy więc grzecznie aż PZSQ ogłosi regulamin. A Związek znów nie czuje presji czasu. Tylko czego niby miałby się obawiać skoro nie ma żadnej konkurencji…?

Możliwe, że zajęci przed wakacjami walką o władzę w PZSQ i wygranymi wyborami przez nowe osoby w PFS liczyliśmy, że zarząd nowego-PFS pod przewodnictwem Rosanny Radlińskiej-Tymy zaproponuje nam jakieś rozgrywki. Tu też się przeliczyliśmy.

Tak, wszyscy wiemy, że przez utrudnienia stworzone przez odchodzące władze (np. PFS: Wybory są nieważne) możliwości zrobienia czegoś pod logiem PFS są ograniczone. Ale czy to było jedyne wyjście? Czemu nowy Zarząd PFS nie chciał stworzyć nowej, własnej drużynówki wiedząc, że gracze czekali na alternatywę? Można było to zrobić również bez rozstrzygnięcia sporu ze starym zarządem, przy okazji zdobywając kilka punktów poparcia u zawodników i pokazując PZSQ, że musi liczyć się z inną organizacją.

Ale nie wydarzyło się nic.

W skali kraju, drużynowo znów jesteśmy więc zakładnikami wszystkiego, co wymyśli PZSQ. Jako hegemon na rynku drużynowych mistrzostw kraju może wszystko.

Nikt w polskim squashu nie zrobił w ostatnich 10 miesiącach niczego, żeby to zmienić.

Najwidoczniej nikomu na tym w tej chwili nie zależy. PZSQ ma przecież ładną nową stronę, wrzuca newsy i zdjęcia, po co się czepiać**?

Przykro, ale chyba trzeba o tym myśleć tak, jak o wyborach: skoro komuś nie chciało się pójść zagłosować, niech teraz po prostu nie narzeka.

Ja już nie mam zamiaru.

  • Adrian Fulneczek
    adrian.fulneczek@gmail.com

*z perspektywy czasu może wydawać się, że warto było rozegrać „cokolwiek” z tego Pucharu, żeby pokazać PFS/PZSQ, że jeśli nie podniosą jakości swoich usług, to ludzie odejdą  gdzieś indziej. Plan był jednak taki, żeby zrezygnować w zeszłym sezonie, a „w przyszłym zrobić coś lepiej przygotowanego i wykonanego”. Nikt z zainteresowanych nie zaczynał już nigdy więcej tematu.

**nikomu najwidoczniej nie przeszkadza też, że nadal nie ogłoszono terminu nowego, wyborczego Walnego zebrania w PZSQ. Termin miał pojawić się na początku września. Jest koniec października.

Leave a Comment